piątek, 31 października 2008

Plan wykonano…?

Upłynął już dzień, na który czekała prawie cała Polska. Dzień, w którym odbyło się Sprawozdawczo-Wyborcze Walne Zgromadzenie PZPN… „Hurra!” wypadałoby zakrzyknąć „Stare odeszło, nadeszło nowe!”… ale jednak jakoś krzyczeć się nie chce.

Oczywiście ci, którzy spędzili wyborczy czwartek śledząc relacje z warszawskiego Sheratona niedosytu czuć nie powinni. Działo się całkiem sporo: czasem było ostro, czasem śmiesznie („Dokonano gwałtu na samorządności pozarządowego stowarzyszenia. Najbardziej odrażające jest to, że dokonano tego gwałtu na dziewięćdziesięcioletnim staruszku”) , a czasem wręcz rodzinnie. Nie udaje mi się jednak pozbyć przytłaczającego uczucia, jakby w pewnym momencie miał ktoś wejść na mównicę i zakomunikować komuś innemu, że „plan wykonano”. Oczywiście wśród braw, pochwalnych okrzyków, uścisków dłoni i gratulacji „na misia”.

Ten, kto spodziewał się po wyborach jakiegoś innego wyniku niż przytłaczające zwycięstwo Grzegorza Laty musiał albo mieć marne pojęcie o relacjach w PZPN, albo być niepoprawnym optymistą. Taki wynik można było spokojnie typować już na wiele miesięcy wstecz. Jedyną niewiadomą był pełen skład Zarządu PZPN. Dla zainteresowanych przytoczę go w tym miejscu: prezes - Grzegorz Lato; wiceprezes ds. organizacyjno-finansowych - Rudolf Bugdoł; wiceprezes ds. szkoleniowych - Antoni Piechniczek; wiceprezes ds. zagranicznych - Adam Olkowicz; wiceprezes ds. piłkarstwa amatorskiego - Jan Bednarek, wiceprezes ds. piłkarstwa profesjonalnego - Janusz Matusiak;

Jacek Masiota (na wniosek klubów Ekstraklasy);
Ryszard Adamus (na wniosek klubów 1. ligi);

Kazimierz Greń; Henryk Klocek; Stefan Antkowiak; Ireneusz Serwotka; Zdzisław Drobniewski; Witold Dawidowski; Stefan Majewski; Mirosław Malinowski; Zbigniew Lach; Edward Potok.

Na omawianie poszczególnych nazwisk nie ma w tym momencie czasu, ani miejsca – warto jednak zauważyć pewną rzecz: Otóż wybory do Zarządu wyraźnie pokazały, że polską piłką rządzi tzw. "teren" , a profesjonalne kluby do powiedzenia mają zgoła niewiele – najlepszym tego świadectwem było odrzucenie kandydatur na wiceprezesów przedstawionych przez kluby właśnie. Żeby obserwatorzy „reform” w PZPN nie byli jednak w zbyt wielkim szoku wywołanym gwałtownością przemian w Związku, profilaktycznie pozostawiano na stanowisku dotychczasowego sekretarza generalnego Zdzisława Kręcinę (lub, w zależności od chwilowych okoliczności Zdzisława K. – nigdy nie wiadomo czy i kiedy ponownie „starci on nazwisko”). Miał on najbardziej merytoryczne i zaangażowaneprzemówienie w dniu wyborczym - co trzeba przyznać.

Tyle sprawozdawstwa. Teraz wypadałoby się trochę zastanowić cóż „zmiany” w PZPN oznaczają. Wiadomo więc, że „zmiany” w schematach funkcjonowania samej piłkarskiej centrali będą głównie symboliczne. Trzeba postawić pytanie czy zmieni się radykalnie sytuacja trenera Beenhakkera. Od wielu lat Grzegorz Lato, wraz z innym członkiem Zarządu, trenerem Piechniczkiem należą do forpoczty zwolenników tworu zwanego Polską Myślą Szkoleniową. Pamiętając też o tym, ze Lato holenderskiego selekcjonera naszej kadry nie znosi także na gruncie osobistym, trudno wróżyć temu drugiemu komfortowe warunki pracy. Zwłaszcza, że Grzegorz Lato ma też coś do udowodnienia dziennikarzom, którzy optowali za zagranicznym trenerem (ile osób pamięta jak po nominacji Beenhakkera obecny pan prezes PZPN krzyczał w stronę zgromadzonych dziennikarzy.........?)

Jakiekolwiek potknięcia Holendra mogą skutkować nagłym zwolnieniem i objęciem ławki trenerskiej przez np. Stefana Majewskiego (tak, Członka Zarządu PZPN, i tak, tego samego, który będąc zwany „doktorem” pozbył się z Cracovii wszystkich z grubsza kreatywnych piłkarzy spuszczając ją na ostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy).

Cóż jeszcze oznacza taki wybór? Michał Listkiewicz może się pożegnać że wymarzonym stanowiskiem pełnomocnika UEFA ds. Euro 2012 ?. Władze europejskiej i światowej piłki wyraźnie życzyły sobie obsadzenia ważnych stanowisk w naszym futbolu przez ludzi akceptowanych przez polski Rząd. Takie oczekiwania zresztą zostały wyraźnie wyrażone przez delegata UEFA na Zjazd PZPN, pana Surkisa. Oczywiście działacze odebrali to jako zamach na ich samorządność i na przekór wszystkim (FIFA, UEFA, Rządowi, opinii publicznej, zdrowemu rozsądkowi itp… ) zrobili to co mieli w planie, czyli wybrali pana Latę.

Stanowisko z ramienia UEFA dostanie więc pewnie Boniek, jako nie tylko posiadający dobre kontakty i akceptowany przez opinię publiczną (pomijając już fakt osobistych relacji z szefem UEFA Michelem Platinim), ale chyba przede wszystkim jako swoisty karcący klaps dla „niepokornych” polskich działaczy. Wydaje się także, że wielce prawdopodobne będzie dalsze redukowanie do inicjałów nazwisk wielu prominentnych osób związanych z polską piłką. Elekcja Grzegorza Laty to bowiem także swoisty policzek dla władz. Dla nich zaś, jedyną możliwą reakcją jest intensyfikacja działań prokuratury, CBA i Policji. Możemy się więc spodziewać w najbliższym czasie kilku spektakularnych zatrzymań. A cóż oznacza taka a nie inna sytuacja w PZPN dla organizacji Euro 2012? Na pewno to, że pan Grzegorz Lato musi się sporo nauczyć.

Wczorajsze faux pas polegające na sugerowaniu, że wobec problemów organizacyjnych na Ukrainie Polska może zorganizować turniej z Niemcami, stanowi tego znamienny przykład. Należy to bowiem powiedzieć jasno i wyraźnie – nie ma takiej możliwości. Polska i Ukraina aplikowały o organizację Mistrzostw Europy 2012 razem – i tylko razem taki turniej mogą zorganizować.

Na koniec, żeby było zabawniej, warto jeszcze wspomnieć o tym, że być może wybory w PZPN zostaną unieważnione, a cyrk wyborczy zacznie się od nowa. Właściwie nie powinno zaskoczeniem dla nikogo, że skutkiem bałaganu prawnego ktoś (jak np. pan Cacek – właściciel Widzewa, delegat Cracovii [sic!]) może podważać ważność wyborów.
Szczególnie w sytuacji, gdy jest to ktoś związany z przegranym Zbigniewem Bońkiem. Pytanie tylko czy warto jeszcze grzebać w „betonowym bagnie”? Może warto poczekać na to jak będzie działać nowy prezes (albo jego współpracownicy, bo sam z pewnością zdziała niewiele). Wiadomo jednak jedno: jakoś tak się składa, że zawsze po lecie przychodzi jesień. Miejmy nadzieję, że tym razem Lato nie oznacza nadejścia rychłej jesieni dla polskiej piłki.


Maciej Rybicki – koordynator Pilnujemy Euro 2012 we Wrocławiu

czwartek, 30 października 2008

Nowy Prezes PZPN. Grzegorz Lato.

Grzegorz Lato otrzymał w pierwszej turze 57 głosów i został Prezesem PZPN. Wymagana większość wynosiła 57 głosów.

Wybory. Wybory na Prezesa PZPN.

Już dzisiaj wybory na Prezesa PZPN. Przypominamy wypowiedź odchodzącego Prezesa Michała Listkiewicza w kontekście Euro 2012, a także dalszych planów odchodzącego Prezesa. Przepraszamy ja jakość nagrania.



Dzisiaj dowiemy się kto został następnym Prezesem PZPN:

Zbigniew Boniek
Tomasz Jagodziński
Zdzisław Kręcina
Grzegorz Lato

Kandydatów 4, Prezesem zostanie 1.

środa, 29 października 2008

Droga do przyznania Polsce i Ukrainie Euro 2012. Kalendarium.

Finały Piłkarskich Mistrzostw Europy to bardzo prestiżowa impreza, o czym może świadczyć fakt iż kandydaturę do ich organizacji władze Polski i Ukrainy musiały złożyć 4 lata przed oficjalną decyzją UEFA oraz 8 lat przed EURO.

W dniach 26-28.09.2003 we Lwowie spotkały się władze zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej (PZPN) oraz władze Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej (FUU Федерація Футболу України), by zgłosić wspólną kandydaturę tychże państw do organizacji zawodów.

Pod koniec stycznia 2005 roku (31) do Europejskiej Unii Piłkarskiej (UEFA) trafia oficjalny wniosek PZPN-FUU.

Oficjalne zgłoszenia przesłało 8 krajów: Azerbejdżan, Chorwacja/Węgry, Grecja, Polska/Ukraina, Rosja, Rumunia, Turcja i Włochy.

8 listopada 2005 Polska/Ukraina wraz z trzema innymi kandydatami (Włochy, Chorwacja/Węgry, Turcja, Grecja) przechodzi do II fazy procedury zgłoszeniowej.

We wrześniu 2006 przyjeżdżają do Polski inspektorzy UEFA, 17 kwietnia 2007roku w Cardiff następuje finałowa prezentacja kandydatur do Euro 2012 przed Komitetem Wykonawczym UEFA, a następnego dnia większością głosów (Polska/Ukraina-8, Włochy-4, Chorwacja/Węgry-0) Polska/Ukraina zostaje gospodarzem UEFA EURO 2012

W Polsce zostały wytypowane 4 miasta do przeprowadzania imprez związanych z EURO: Warszawa, Gdańsk, Poznań i Wrocław. Na Ukrainie są to: Donieck, Dniepropietrowsk, Kijów i Lwów.

Zarówno w Polsce jak i na Ukrainie wytypowano po 2 miasta rezerwowe. W Polsce są to Chorzów i Kraków, na Ukrainie Charków i Odessa.

Hanna Stadnik w ramach projektu Pilnujemy Euro 2012

wtorek, 28 października 2008

Chodzi o piłkę, rywalizację i dobrą zabawę …

Kolejna afera korupcyjna, niewybudowana autostrada, klepisko zamiast boiska czy wybory w PZPN -te wydarzenia przyćmiewają w Polsce rzeczywistego ducha Euro. I to nie tylko mistrzostw, które wspólnie z Ukrainą nasz kraj zorganizować ma za 4 lata, ale i tych które już za nami, jak również przyszłych. A rzecz jest prosta … chodzi o piłkę, rywalizację i dobrą zabawę.

W ostatnim czasie, na skutek plotek, które sami puszczamy w europejską przestrzeń jakoby miano nam odebrać organizację Euro, odbieram wiele telefonów od znajomych z zagranicy z zapytaniem, co takiego dzieje się w moim kraju, iż co chwilę drżymy o to, czy mistrzostwa będą odbywały się w Polsce i na Ukrainie. Przyjaciele pytają, czemu zamiast promować idee fair play, wspólnego kibicowania oraz przedstawiać swój kraj, opowiadamy wszystkim o coraz to nowych przeciwnościach losu, które nieuchronnie pchają nas do katastrofy. A potem zaczynają się dobre rady, co zrobić, aby Euro w Polsce okazało się sukcesem.

Oto kilka z nich:

· Zacznijcie działać wspólnie

· Korzystajcie z doświadczeń innych krajów

· Wykorzystajcie Euro jako szansę dla promocji waszego kraju, regionu, waszej kultury i sztuki

· Pamiętajcie, że zawsze możecie liczyć na pomoc sąsiadów

· Stwórzcie perspektywę rozwoju infrastrukturalnego kraju a nie okolic stadionów

· Pamiętajcie, że mistrzostwa nie trwają wiecznie i nie ma potrzeby budowania Koloseum

· Zorganizujcie mistrzostwa we Włoszech ;)



Po krótkich rzeczowych rozmowach z przedstawicielami krajów Północy i długich sporach z Południowcami, zawsze udaje nam się dojść do konkluzji: nieważne jaka w czasie mistrzostw będzie w Polsce pogoda, kto wygra a kto uznany zostanie za największego przegranego, liczyć się będą niezmiennie rywalizacja i dobra zabawa.

Magdalena Mike, pełnomocnik i koordynatorka Pilnujemy Euro 2012 w Chorzowie, Katowicach.

poniedziałek, 27 października 2008

Wygrana Legii, Polonia liderem.

Legia Warszawa zwyciężyła w pojedynku Legia - Wisła 2:1. Liderem ekstraklasy została Polonia Warszawa.

Miasta Euro 2012 i ich drużyny w Ekstraklasie.

Mecze Bramki Punkty Miejsce
Chorzów:
Ruch Chorzów 10 8:9 15 7
Gdańsk:
Lechia Gdańsk 10 10:11 14 8
Kraków:
Wisła Kraków 10 17:9 20 3
Cracovia Kraków 10 5:13 7 16
Poznań:
Lech Poznań 10 18:9 17 4
Warszawa:
Polonia Warszawa 10 19:7 21 1
Legia Warszawa 10 17:6 21 2
Wrocław:
Śląsk Wrocław 10 16:12 17 5

niedziela, 26 października 2008

Z frontu..Ligowego.

Dzisiaj mecz Legia - Wisła.

Oczekując na podsumowanie kolejnej kolejki ligi przygotowujemy się do wejścia do Klubów Ekstraklasy i I Ligi.

sobota, 25 października 2008

Do przyjaciół liderów grupy.

Sprawa się rypła – jak głosił tytuł popularnej dawno temu powieści. Optymiści przed ostatnim tegorocznym meczem eliminacyjnym wieszczyli spacerek po trzy punkty. Jeśli pojedynek w Bratysławie przypominał przechadzkę, to tylko tę, która się stała udziałem Janusza W. w ostatni piątek. Nikt jej chyba nie zazdrościł kędzierzawemu dżentelmenowi (który w jednej z komedii Lubaszenki pojawił się w epizodzie jako dżentelmen właśnie – pamiętają to Państwo?), bo trasa wiosła z wrocławskiego aresztu do prokuratury. Dla wzbogacenia doznań i ku uciesze reporterów rośli panowie dwaj trzymali spacerowicza pod ramię jak nie przymierzając towarzysz Bierut celebransa na procesji w Boże Ciało krótko po wojnie.

Wracając do pamiętnego meczu, Boru… bar… …dzo dobrze tym razem nie bronił i biało-czerwoni zmuszeni byli opuszczać gród Preszburgiem ongi zwany biali ze złości (sportowej, oczywiście), czerwoni ze wstydu. Z tą białością nieco może przesadziłem, dało się zaobserwować raczej taki typ rozsierdzenia, który występuje na skutek bliskiego kontaktu ze Złotym Bażantem, rekolekcji u Złaknionego Mnicha, bądź lewitowania nad Doliną Demianowską, a zatem wysokoprocentowym rumieńcem zabarwia lica kibica. Zagniewanie podsycać mogły przedmeczowe nieporozumienia z tubylczymi policjantami. Wszystko to przez barierę językową. Nasi nie wiedzieli, jak wyrazić w języku Ľudovita Štúra, że mają RACJĘ zwolennicy Leona B., zmuszeni więc byli pokazać, że mają RACE. Stróże dostroili się na swój sposób do zaproponowanej konwencji komunikacyjnej i aby zademonstrować, iż czują się UJĘCI żarliwością gości, pewną ich liczbę UJĘLI. Więzy przyjaźni polsko-słowackiej okazały się dla tych przybyszów cokolwiek krępujące, a to niechybnie przywiodło ich do konkluzji, że pewnych granic bratania się nie należy przekraczać nawet w Bratysławie. Czarę goryczy zapewne przelała obelga rzucona w jakimś miejscowym tabloidzie: ośmielili się tam kłam zadać oczywistej oczywistości, iż Polki to piękne kobiety są. W naszych snadź rycerska dusza zbudziła się jak Rymkiewiczowski żubr, bo postanowili srogą pomstę wywrzeć na załganych psubratach i pogonić ich, gdzie pieprz rośnie i Adriana Sklenařiková-Karambeu topless pozuje. Dym długo ścielił się nad pobojowiskiem…
Było – minęło, powie ktoś. Po co wracać do spraw wstydliwych i zamkniętych; po co, skoro tyle wykwita spraw wstydliwych i nader aktualnych, acz zamknięcie kogo trzeba zwiastujących. Po co zaprzątać sobie głowę tamtą czarną środą, lepiej już zająć myśli taką czy inną Czarną Mambą…

A niżej podpisanego korci, by we własnym imieniu z dobrej i nieprzymuszonej woli przeprosić mieszkańców Bratysławy i pracowników stacji benzynowych przy trasie E75 za to wszystko, co u niektórych naszych rodaków wzięło się z chamstwa, z głupiego – bo nieuzasadnionego – poczucia wyższości, z rozczarowania wyrastającego na tej właśnie zjełczałej megalomanii. Czuję potrzebę przeproszenia, bo szczerze kibicowałem Artmedii Petržalka, gdy chwacko sobie poczynała w Lidze Mistrzów (acz ostatnio przysiadła na 9. miejscu w tabeli Corgoň Ligi, zdobywszy o połowę mniej punktów niż lider z Żyliny). Czuję potrzebę przeproszenia, bo mam wiele nostalgicznej (albo, strach powiedzieć, soc-nostalgicznej) sympatii dla stadionów takich jak ten w Trenczynie nad Wagiem.

Mijają to miasto podróżujący ze Śląska na południe Europy, w stronę Bratysławy i Wiednia. Rzuca się w oczy zamek górujący nad gąszczem domów i wrzecionowatym rynkiem, dostojnie osiadły na szczycie góry. Przeglądając stare albumy, można się przekonać, że kiedyś na szczycie zamkowej wieży świeciła wielgachna radziecka gwiazda, czyli dość oryginalne precjozum jak na tak spektakularną pozostałość po epoce feudalnej. Z zamku właśnie doskonale widać miejskie obiekty sportowe, z ligowym boiskiem otoczonym czterema masztami oświetleniowymi w formie wysmuklonych i pochylonych lup. To one wbijają się w pamięć. Podobnie jak bratysławski Nový Most z kawiarnią w kształcie dysku na szczycie pylonu, wykorzystany zresztą polsko-radzieckim filmie o astronautycznych perypetiach Pana Kleksa (a jakże!). Podobnie jak położona niedaleko mostu Słowacka Galeria Narodowa, zwalista bryła niby ukośnie podwieszona przy naddunajskim bulwarze. Podobnie jak siedziba Słowackiego Radia, czyli coś w rodzaju piramidy wbitej czubkiem w ziemię. Świadectwa artystycznej odwagi, okazanej w czasach, gdy za inne przejawy odwagi płaciło się w tej części świata słono. Anachroniczne już, może nawet śmieszne, ale promieniujące ciągle jakimś autentyzmem.

Marzy się, by stadiony, które staną w Polsce przed EURO 2012 też wiązały w sobie ładunek autentyzmu. By nie tylko spełniały wymogi funkcjonalne, ale też coś komunikowały o rzeczywistości, której są cząstką – by komunikowały choćby tym tylko, którzy mają ochotę takie ulotne komunikaty odczytywać. Ciekawe, na którym z tych stadionów pokonamy po raz kolejny Słowację. Tak, kolejny! Bo najbliższe zwycięstwo już wiosną, w rewanżu. Prawda?

Damian Strzeszewski
dla Pilnujemy Euro 2012

piątek, 24 października 2008

Nowelizacja ustawy - Prawo zamówień publicznych.

Od dzisiaj obowiązuje nowelizacja Ustawy Prawo zamówień publicznych. Jak wskazał Sylwester Kuchnio w artykule o nowelizacji ustawy ma ona na celu dostosowanie ustawy do wymogów europejskich, ale także ma spowodować w wielu sprawach odblokowanie procesów inwestycyjnych.

Dzisiaj o nowelizacji szeroko rozpisuje się Urząd Zamówień Publicznych. Zachęcamy do lektury.

Publikacja UZP dotycząca nowelizacji z dnia 4 września 2008 r.

Ustawa z dnia 29 stycznia 2004 r. Prawo zamówień publicznych (Dz. U. z 2007 r. Nr 223, poz. 1655 oraz z 2008 r. Nr 171, poz. 1058) - tekst ujednolicony przez Urząd Zamówień Publicznych.

czwartek, 23 października 2008

środa, 22 października 2008

Nowelizacje Prawa zamówień publicznych a Euro 2012.

Ustawa z dnia 29 stycznia 2008 r., nazwana na podkreślenia rangi regulacji, Prawem zamówień publicznych, powstała w związku z wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej i związanej z tym konieczności dostosowania krajowych przepisów do prawodawstwa Wspólnot. Kwestię czy owa zamierzona zgodność została osiągnięta pozostawmy poza nawiasem tekstu, przyjrzyjmy się natomiast pokrótce innym skutkom funkcjonowania ustawy.

A były to skutki głęboko niesatysfakcjonujące… Nowa ustawa zamiast zapewniać konkurencyjne procedury gwarantujące wybór najkorzystniejszych ofert, w imię walki z korupcją wprowadzała magiczne formuły, znaki i obrzędy. Ktoś się pomylił w trakcie ściśle sformalizowanej formuły, nie tak zaklęcie inkantował, a czar był nieskuteczny – postępowanie nieważne. Zarówno błędy zamawiających, jak i wykonawców, czy dozwolone pieniactwo tych ostatnich, przeważnie skutkowały albo koniecznością unieważniania postępowań o udzielenie zamówienia lub wyborem ofert gorszych i wielokrotnie droższych.

Niejednokrotnie przetargi w trakcie wielkich inwestycji stawały się koszmarem i przyczyną ciągłych opóźnień. Nikt niestety nie prowadzi statystyk ile milionów złotych Skarb Państwa czy budżety jednostek samorządu terytorialnego straciły skrupulatnie stosując przepisy. Ile razy odrzucano oferty z powodu niewielkich pomyłek w kosztorysach, błędów w referencjach i innych wykazach czy braku właściwych pełnomocnictw? A następnie wiadome unieważnianie postępowań lub wybór ofert znacznie droższych…

Właśnie tego typu zjawiska i rosnąca presja społeczna związana z realizacją wielkich projektów infrastrukturalnych finansowanych ze środków UE stała się powodem kolejnych nowelizacji przywracających ustawie jej właściwy cel i funkcję. A celem tym powinno być zapewnienie konkurencyjności udzielania zamówień publicznych i związanej z tym racjonalności i efektywności wydatkowania środków publicznych. Spróbowano raczej umacniać rywalizację najtańszych czy najefektywniejszych ofert, a nie urządzać zawody na formalnie bezbłędne przygotowywanie oferty i wyścigi wyszukiwania takich błędów w ofertach przeciwników.
Kolejne nowelizacje ustawy powoli i mozolnie, ale zmierzały we wskazanym wyżej kierunku. Również uchwalona w 4 września 2008 r. nowelizacja stara się wpisać w tą tendencję.
Z najistotniejszych zmian wprowadzanych ostatnią nowelą należy wskazać:

- Możliwość modyfikacji warunków udziału w postępowaniu i kryteriów oceny ofert przed terminem ich składnia bez konieczności unieważniania takiego postępowania, jako dotkniętego wadą uniemożliwiającą zawarcie ważnej umowy w sprawie zamówienia publicznego. Dotychczas wobec kategorycznego zakazu dokonywania tego typu zmian, zamawiający nawet wobec wyroku zespołu arbitrów czy Krajowej Izby Odwoławczej nie mógł nieprawidłowości czy błędów skorygować, ale musiał unieważniać postępowanie i wszczynać całą procedurę na nowo. Nowelizacja taką możliwość już przewiduje, pod warunkiem odpowiedniego przedłużenia terminu składania ofert oraz publikacji informacji o zmianach.

- Dopuszczalność uzupełniania pełnomocnictw przez wykonawców biorących udział w postępowaniu. W świetle aktualnych przepisów, a raczej praktyki ich stosowania, oferty podpisane przez osobę niewłaściwie umocowaną do reprezentacji wykonawcy (brak pełnomocnictwa, wadliwe pełnomocnictwo, reprezentacja niezgodna z dokumentami rejestrowymi… etc.) przeważnie odrzucano jako nieważne na podstawie odrębnych przepisów. Próbowano dokonywać w takich przypadkach prób konwalidacji w oparciu o przepisy kodeksu cywilnego czy uzupełniać pełnomocnictwa w oparciu o prostą zasadę, że co nie jest zakazane (w PZP brak takiego zakazu), jest dozwolon,e skoro strony stosunków cywilnych wcale nie zawsze muszą korzystać z ustawowo ustanowionych specjalnych „trybów” aby się między sobą porozumiewać, co jednak spotykało się z potępieniem większości doktryny i orzecznictwa. Nowelizacja skraca męki zamawiających poszukujących podstawy prawnej dla uzupełniania pełnomocnictw i taką możliwość, a nawet obowiązek wprowadza.

- Zmienia się również przesłanki aneksowania umów w sprawie zamówienia publicznego. Usunięto przesłankę nieprzewidywalnej konieczności oraz niezgodną z przepisami dyrektyw korzystoność zmian dla zamawiajacego, zastępując jej możliwością przewidzenia przez zamawiającego zmian i określenia ich warunków. Wydaje się, iż jest to zmiana najbardziej kontrowersyjna, budząca poważne obawy, co do zakresu i sposobu stosowania tego zapisu.

- Prawdopodobnie najważniejsza zmiana dotyczy sposobu poprawiania omyłek rachunkowych i błędów w ofertach. Dotychczas obok generalnych zakazów dokonywania zmian w ofertach, funkcjonowała jedynie nieistotna możliwość poprawiania błędów pisarskich oraz kazuistyczna regulacja korygowania omyłek rachunkowych w obliczeniu ceny. W nowelizacji odchodzi się od tego sposobu regulacji dopuszczając generalne poprawienia omyłek rachunkowych oraz poprawianie wszelkich omyłek w ofertach, które nie powodują poważnych zmian w ich treści. I tak np. niewielkie pomyłki w kosztorysach budowlanych będą mogły wreszcie być poprawiane na podstawie znowelizowanych przepisów.

- Ponadto ustawa nowelizująca Prawo zamówień publicznych skreśla feralny, niezgodny z prawem Wspólnot, art. 21 ustawy z dnia 7 września 2007 r o przygotowaniu finałowego turnieju mistrzostw Europy w Piłce Nożnej UEFA EURO 2012, który dopuszczał bezwarunkowe stosowanie do zamówień związanych z przygotowaniem turnieju, trybu zamówienia z wolnej ręki. Szczęśliwie samorządy oraz spółki celowe, znając niesławne konotacje przepisu nie zechciały, pomimo obowiązywania, z niego korzystać.

Pozostaje tylko pytanie: w jaki sposób można było dopuścić do uchwalenia takiego przepisu, skoro jego niezgodność z prawem Wspólnot była od samego początku powszechnie wiadoma i znana?

Wyżej wymienione zmiany zaczną obowiązywać już od 24 października 2008 r. Można oczywiście dyskutować nad szczegółami zaproponowanych rozwiązań, ich legislacyjną jakością czy nad możliwym innym doprecyzowaniem. Wydaje się jednak niepodważalne, iż ich generalny zamysł i zakres stanowi – jak to się mówi – krok we właściwym kierunku, a realizacja Euro 2012 nie będzie już od strony zamówień publicznych zagrożona czy nawet utrudniana. Udzielać zamówień w trybach konkurencyjnych będzie po prostu łatwiej, a nic nie służy obniżaniu cen tak jak uczciwa i zdrowa konkurencja.

Sylwester Kuchnio dla Pilnujemy Euro 2012

Wrocław - prace przygotowawcze na stadionie.

wtorek, 21 października 2008

Stadiony Euro 2012.Warszawa, Gdańsk, Poznań, Wrocław.

UEFA 15 maja 2009 roku wybierze ostateczną listę miast goszczących turniej finałowy Euro 2012. Na liście podstawowej w Polsce zgłoszono 4 miasta: Warszawę, Gdańsk, Poznań i Wrocław. Na liście rezerwowej znajduję się Chorzów i Kraków(już wkrótce zamieścimy informacje o przygotowaniach do Euro 2012 w tych dwóch miastach).

Na razie w ramach 4 miast podstawowych posiadamy stadion tylko w Poznaniu. W pozostałych trwają prace, trwają przetargi. Poniżej projekt stadionu w Poznaniu z zaznaczoną trybuną która już jest gotowa. Pozostałe 3 mają zostać dobudowane.

poniedziałek, 20 października 2008

Gdańsk. Prace trwają.

W Gdańsku prace wokół Baltic Areny - Areny Bałtyckiej trwają. Zespół Pilnujemy Euro 2012 buduje trwały zespół wsparcia projektu w Gdańsku. Poniżej na zdjęciu Justyna Kopczyńska - koordynatorka projektu w Warszawie i dr Arkadiusz Peisert pełnomocnik projektu w Gdańsku.

niedziela, 19 października 2008

Kawa (bez papierosów), czyli radiowych wspomnień czar. Projekt Euro 2012 w Radiu Euro.

Od jakiegoś czasu, gdy wjeżdżamy na parking przed budynkiem Polskiego Radia przy al. Niepodległości w Warszawie, nikt nas nie pyta o to, czego i od kogo chcemy. Wiedzą, że tych dwoje w srebrnym szerszeniu zwanym pieszczotliwie Psitą, z czeluści którego wydobywa się grzmiący bit któregoś z przebojów 50 Centa, to my, załoga Projektu Społecznego Euro 2012 – Ola Gołdys i Wojtek Fenrich. Wiedzą i nie pytają, czy może jednak nie wiedzą, ale boją się pytać? Nieważne… Ważne, że żadne pytanie nie pada. Na zadawanie pytań przyjdzie jeszcze czas.

Przychodzi on stosunkowo szybko, gdyż temu, kto na co dzień w budynku Polskiego Radia nie bywa, niekończące się korytarze i ich zdradliwe skrzyżowania nie ułatwiają odnalezienia tego, czego się akurat szuka. Pytać trzeba od razu: podjęcie już na samym początku złej decyzji w fundamentalnej kwestii tego, czy pójść w lewo, czy w prawo, może się bowiem skończyć katastrofą (lub otwarciem ognia przez pana w czarnym uniformie Straży Radiowej). To zaś uczy pokory.

Jako jednostki programowo nieskore do korzenia się przed kimkolwiek, skazani jesteśmy jednak na wieczną tułaczkę po bezkresie radiowego kosmosu. Tak, jesteśmy jak „Niezwyciężony”, krążownik drugiej klasy, największa jednostka jaką dysponowała baza w konstelacji Liry: idziemy fotonowym ciągiem przez skrajny kwadrant gwiazdozbioru. No, chyba, że akurat zaopiekują się nami „Oni” i wskażą nam drogę do radiowej kawiarni (akceptowalne Cappucino za 4.50 PLN, do tego dwa rodzaje szarlotki, z których polecamy tę okrągłą, krojoną w trójkąciki) lub stołówki (szeroki wybór zup, do tego przyzwoity gulasz i zestaw soków), które na jakiś czas staną się naszym logistycznym centrum.

„Oni” to dziennikarze Polskiego Radia Euro - Piotr Apel i Romuald Wójcik. Piotrek to maharadża intencjonalności i diuk konceptualizacji, czyli wydawca "Raportu 2012", pierwszej codziennej audycji radiowej w całości poświęconej przygotowaniom do polsko-ukraińskiego Euro. Romek to z kolei charyzmatyczny frontman - głos, twarz i cięta riposta programu. Wspólnie z nimi od niedawna przygotowujemy jego jedno wydanie w miesiącu.

Swój debiut mieliśmy w ostatni piątek, 17 października. W studiu zaszczycił nas swoją obecnością pan Szymon Sławiński, dyrektor Polskiego Radia Euro, który po przedstawieniu przez Olę idei Projektu Społecznego Pilnujemy Euro 2012, w kilku słowach zarysował plan współpracy między Rozgłośnią a naszą inicjatywą. Nie minęło kilka minut, a współpraca ta zaczęła przynosić wymierne rezultaty.
Tematem pierwszego programu uczyniliśmy kwestię obecności kobiet na trybunach stadionów piłkarskich. Chcieliśmy odpowiedzieć na pytanie, czy panie interesują się piłką nożną, a jeśli tak, to w jaki sposób zainteresowanie to się przejawia. Przygotowany przez reportera "Raportu 2012" felieton od razu podniósł nam poziom adrenaliny. Nasze feminizujące umysły w żaden sposób nie mogły zaakceptować płynącego zeń przesłania: kobiety na stadiony - owszem, ale jedynie jako dodatek, przynajmniej dopóki te słabe i półmózgie stworzenia nie nauczą się kibicować w jedynie słuszny, tj. męski sposób.

Musieliśmy zaoponować. Kobiety nie tylko mogą interesować się piłką nożną, ale po prostu się nią interesują i czynią to nie czekając na pozwolenie facetów. Nie znaczy to jednak, że muszą interesować się nią w taki sam sposób, w jaki czynią to mężczyźni. O ile dla panów liczy się przede wszystkim wynik spotkania oraz jego regulaminowe i techniczne niuanse (Był faul, czy nie było? Mógł sięgnąć tę piłkę, czy nie mógł? Był spalony, czy może sędzia nie przeszedł ostatnio stosownych badań lekarskich?), panie na stadion przyciągnąć może niecodzienna atmosfera widowiska, wysoki komfort kibicowania oraz możliwość zabrania ze sobą osób towarzyszących.
I to w zasadzie wszystko, co udało nam się powiedzieć. Czas w radiowym studiu mija bardzo, bardzo szybko i nim człowiek zdąży rozgrzać „paszczę”, jest już w zasadzie... hmmm... „po zawodach”.

Nie zdążyliśmy więc powiedzieć ani o wymiernych, finansowych korzyściach jakie płynąć mogą ze zwiększenia liczby kobiet na stadionach (a są to korzyści niemałe: kobiety decydują w końcu o 85% wydatków gospodarstw domowych i chętniej od mężczyzn kupują piłkarskie gadżety, takie jak czapeczki czy koszulki, o ile oczywiście akurat uda im się znaleźć coś we właściwym fasonie i rozmiarze), ani o wpływie kobiet na ogólną kulturę kibicowania (być może niejeden mężczyzna zachowałby dla siebie uwagi na temat PZPN-u czy sposobu prowadzenia się matek kibiców drużyny przeciwnej, gdyby w pobliżu znajdowała się jego własna córka). Nie opowiedzieliśmy również fascynującej historii Iranek, które walczą o możliwość oglądania meczów piłkarskich.
Lecz nic to: powszechnie wiadomo, że jesteśmy świetni, a będziemy jeszcze lepsi.
Do usłyszenia!

Wojciech Fenrich. Współpraca Aleksandra Gołdys.

Zainteresowanym barwą naszych głosów polecamy Polskie Radio Euro

sobota, 18 października 2008

Przepraszam za wyrażenie, narodowy.

Choć wstrzemięźliwość jest cnotą godną szacunku, a prawdziwy kibic pierwszorzędnymi cnotami winien być przyozdobion, od Stadionu Narodowego mam czelność wymagać. Punkt pierwszy: wymagam, by był. By powstał; na razie leży – jedni twierdzą, że na deskach kreślarskich jako projekt, inni – że pod względem tempa prac przy jego budowie. By wyrósł; w naszej części Europy nierzadko to i owo rosło na gruzach – zwykle cennych obiektów architektonicznych. Wiadomo jednak, że te rozkruszone szczątki murów, które pół wieku temu zwieziono z lewobrzeżnej Warszawy, by usypać trybuny Stadionu Dziesięciolecia, wywozi się już wywrotkami. Uradowali się na wieść o tym kierowcy, korzystający regularnie z okolicznych dróg. Ktoś przytomnie proponował, by ładować gruz na barki i spławiać Wisłą, tej wszakże kijem zawrócić się nie da, więc – jako rzecze pismo – co ma być zakorkowane, to będzie. A że miasto wykosztowało się na dwujezdniową ulicę Wał Miedzeszyński, zaś inne jezdnie kazało w weekendy frezować? Nic to, ważny interes społeczny wymaga, by nikt nie poczuł się sprowokowany do szybkiej jazdy brakiem kolein (już nikt nigdy przez ten brak kolein sprowokowany do szybkiej jazdy nie będzie, powiedziałby poseł ZZ). Wymagam (to jeszcze w punkcie pierwszym), by się rychło rozścielił (stadion, nie poseł ZZ oczywiście) – jak przystało na gniazdo, a taką formę ponoć mu nadadzą. Właśnie o formie warto rzec słów parę. Jej dotyczy punkt drugi i ostatni mojej krótkiej listy dezyderatów: wymagam by był narodowy, skoro już Narodowym zwać się będzie. Jeśli brzmi to nacjocentrycznie i wywołuje skojarzenia z dystansującymi się od idei kosmopolityzmu młodzieńcami o połyskliwych czaszkach (a w kontekście stadionowym o takie asocjacje nietrudno), to śpieszę wyjaśnić, że o co innego idzie.

Wybór projektanta, spółki JSK Architekci ogłoszony został w listopadzie ubiegłego roku. Po paru miesiącach dziennikarze wychwycili daleko idące podobieństwo warszawskiego projektu do tego, który inna filia niemieckich JSK Architekten realizuje w Kapsztadzie. Autorzy rysunków w odpowiedzi wskazywali na różnice w kolorystyce, w liczbie zagięć bryły, podkreślali, że finalne plany budowli dopiero powstają. O ile jednak pamiętam, nikt nie miał tyle tupetu, by w zaparte bronić nieskalanej oryginalności warszawskiego projektu – choć pewnie i bez tego się nie obyło, niewykluczone, że przeoczyłem wypowiedzi zainteresowanych polityków. Może się zatem przytrafić bywałemu na turniejach kibicowi z Włoch, Czech czy Szkocji, że ujrzawszy warszawski Stadion Narodowy po raz pierwszy, sarknie w myśli: O żesz… Pomyliłem samoloty, znowu jestem w RPA. Ewentualnie doda: Widać zarobili na mundialu, skoro przemalowali stadion.

Racja, przesadzam. Jeśli nie grubo, to grubawo. A nuż JSK Architekci tak się do pracy przyłożą, że obiekt oryginalny powstanie, wyrośnie, rozścieli się. Jeżeli jednak dostaniemy (my naród, we the people) stadion seryjny, bliźniaczy względem innych, stadion spod sztancy – pozostanie niedosyt, wstyd, a może nawet rozlegnie się zgrzytanie zębów. Ukłuje poczucie upodrzędnienia, niespecjalnie miła świadomość, iż stanowimy wspólnotę tak słabą, że nie stać nas nawet na wyartykułowanie własnego estetycznego gustu. Przyjdzie zapytać, czy kulturowa amnezja zlikwidowała potrzebę nawiązania do tutejszej artystycznej tradycji.

Weźmy i to w rachubę: Stadion Narodowy sąsiadować będzie z Saską Kępą, dzielnicą prestiżową mimo zaniedbania i żywą dzięki niezgorszym knajpkom. Co więcej, w rejonie ulicy Francuskiej stoi mnóstwo budynków projektowanych przez mistrzów polskiego modernizmu – którzy tworzyli jakość architektury międzywojennej, a do pewnego stopnia i powojennej. Takie szlachetne sąsiedztwo to rzecz w wypadku wielkich obiektów sportowych dziś nieczęsta – zatem zobowiązuje. Inna sprawa, że nie każdy stadion zobowiązaniu temu sprostał. Zdezelowany i mało porywający Puskár Ferenc Stadion w Budapeszcie razi w zestawieniu ze wspaniałym secesyjnym Muzeum Geologicznym autorstwa Ödöna Lechnera, położonym tuż obok, zresztą nieopodal eleganckiego Lasku Miejskiego.

Uwaga kolejna, przyznaję, dość niepoprawna politycznie. W trzech z czterech polskich miast uwzględnionych w planach Euro 2012 rzuca się w oczy, wręcz dominuje architektura niemiecka i niemiecki rygor urbanistyczny. Wątpię, by u kogokolwiek wrażenie to zatarły ratusz i „okrąglak” Leykama (skądinąd współautora Stadionu Dziesięcolecia) w Poznaniu, wieżowce przy Placu Grunwaldzkim i nowy gmach Politechniki we Wrocławiu czy zabudowa gdyńska w Trójmieście. Jeśli coś jeszcze – wyjąwszy może Wrocław – atakuje wzrok przybysza, to chaos przestrzenny: od bałaganiarskiej niespójności całych fragmentów zabudowy, po zaśmiecenie ich nośnikami reklamowymi. To niechlubne potwierdzenie stereotypów, jakimi opisuje się kraje cywilizacyjnego niedowładu: ślady kultury materialnej dawnego imperium w oceanie bylejakości.

Budowa stadionów, wytyczanie i odnawianie ciągów komunikacyjnych z myślą o wielotysięcznej rzeszy kibiców, czynienie miast czytelnymi dla przybyszów z innych stron -to konieczność, jasne. To wszakże też niepowtarzalna szansa na odnalezienie się społeczności w swoim miejscu, szansa na zbudowanie własnej obecności w tym i owym konkretnym miejscu – poprzez formy architektoniczne, urbanistyczne, plastyczne. Warto obserwować, czy tę szansę wykorzystujemy, czy wykorzystujemy ją w Warszawie.

Damian Strzeszewski dla projektu społecznego Euro 2012

piątek, 17 października 2008

Po październikowych bojach o punkty z Czechami i Słowacją kibica refleksji kilka

Październikowe batalie polskiej reprezentacji przyniosły kibicom mnóstwo emocji. Dawno krajowy światek piłkarski nie przeżył tak gwałtownej huśtawki nastrojów na podłożu czysto sportowym (bo euforii porównywalnej z tą, która zapanowała po meczu z Czechami na Euro 2008 raczej nie doświadczyliśmy). W dal odeszły nagle wojenka rządowo-PZPNowska, niepokoje o kuratora, EURO 2012 i wydarzenia ligowe. Reprezentacja pod wodzą Leo Beenhakkera gra o punkty! Na pierwsze danie – czeskie knedliczki serwowane kilkudziesięciu tysiącom kibiców zgromadzonych na Stadionie Śląskim. Mecz zapowiadał się jako hit. Nie tylko ze względu na fakt, że przeciwnik zajmuje 8 miejsce w rankingu FIFA, nie tylko ze względu na powrót do kadry wyrzuconych wcześniej Boruca i Dudki, ale także (a może przede wszystkim) ze względu na cisnące się na usta analogie do meczu z Portugalią sprzed dwóch lat. Meczu, który dla mojego pokolenia stał się symbolem na miarę Zwycięskiego-Remisu-Z-Wembley. Krótko mówiąc, pierwszego od wielu, wielu lat przekonującego zwycięstwa naszej kadry w meczu o punkty z przeciwnikiem z najwyższej światowej półki. Data ta sama, stadion ten sam, nawet sędzia ten sam! I… wynik także ten sam! Taka sama kapitalna gra całej polskiej drużyny i tak samo jeden zawodnik zagrał jedne z najlepszych zawodów w swojej karierze (bo obie zakończone bramkami akcje Kuby Błaszczykowskiego będą się do końca jego kariery pojawiać w poświęconych mu kibicowskich kompilacjach). Z Czechami zagraliśmy kapitalne zawody – wszystkie formacje, wszyscy zawodnicy. Ale szczęście zwycięstwa jakby przesłoniło nam, że Czesi byli już zupełnie inną drużyną niż choćby ta z Euro 2008. Nowy trener, nowe twarze i przede wszystkim wymuszona zniknięciem trzech filarów drużyny zmiana koncepcji gry zrobiły swoje. Czesi nie mogąc polegać na dotąd niezawodnych schematach „na Kollera”, kreatywności Nedveda i wszechstronności Rosicky’ego „uczą się” dopiero nowej filozofii gry… i meczą się przy tym okrutnie. Kto oglądał ich mecz ze Słowenią wie o czym piszę. Dla Polaków zwycięstwo z Czechami stało się „drugą Portugalią”. Dało dużo pewności siebie… chyba trochę zbyt dużo.

W środę 15.10 mieliśmy dostać drugie danie – słowackie piwko z tatrzańskim oscypkiem serwowane w zapełnionej naszymi rodakami Bratysławie. Niestety oscypek był przesolony, a piwo się trochę zbyt spieniło… i w dodatku teraz będzie się nam odbijać czkawką. Objawiła się stara, powtarzana wśród kolejnych pokoleń kibiców prawda, że polskie drużyny nie potrafią w ciągu kilku dni zagrać dwóch (trzech, czterech…) dobrych, równych meczów. Mecz do pięknych nie należał, to prawda, ale wynik chyba jednak do końca jego przebiegu nie oddaje. Coś złego jednak w powietrzu wisiało… Nonszalancja Boruca w pierwszej połowie mówiła wiele o poziomie pewności siebie wśród naszych Orłów. W momencie kiedy szło w zasadzie zgodnie z planem i po doskonałym rozegraniu piłki przez Błaszczykowskiego i Brożka Ebi Smolarek wpakował piłkę do słowackiej siatki, wydawało się, że spokojnie dowieziemy 3 punkty do końca. Kiedy Dariusz Szpakowski już rozwodził się nad właśnie zdobytą pozycją lidera eliminacyjnej grupy 3, nasza obrona okazała się bardziej niż niefrasobliwa. Co Dariusz Dudka robił tuż przed Arturem Borucem w przypadku obu goli zdobytych przez Słowaków? Chyba on sam nie bardzo wie. Co Artur Boruc chciał robić z piłką w przypadku pierwszego gola? Przyznał, że też nie wie, biorąc winę za gola na siebie. Fakty są takie, że obaj powracający z reprezentacyjnego wygnania „imprezowicze z Ukrainy” zawalili dwa gole w ciągu minuty. Czy oznacza to pożegnanie Dudki z pierwszym składem reprezentacji? Wątpliwe bo wielu alternatyw na środku obrony nie mamy. Czy oznacza to, że do bramki drużyny narodowej wróci Fabiański? To bardziej prawdopodobne, choć Artur Boruc swój limit wpadek w reprezentacyjnej bramce już chyba wyczerpał i można wciąż oczekiwać od niego gry na poziomie porównywalnym z tym jaki zaprezentował na boiskach w Austrii. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do swojego młodszego kolegi z Arsenalu, Boruc w klubie gra w podstawowej jedenastce. Błąd popełniła tu jednak cała drużyna – grając zbyt pewnie, zbytnio się cofając i czekając na posunięcia przeciwnika… który, używając terminologii szachowej „dał nam mata w dwóch szybkich ruchach”. Z nieba do piekła w ciągu minuty? No cóż, takie emocje to tylko dzięki polskiej reprezentacji.

Leo Beenhakker spokojnej zimy mieć nie będzie, choć wiosną mamy spore szanse wrócić na fotel lidera grupy. Nasza grupa jednak nie dość, że raczej przeciętna, okazała się także niezwykle wyrównana. Przyglądając się tabeli i dodając Czechom (trochę na wyrost, ale co tam…) trzy punkty za ich prawdopodobną wygraną z San Marino w listopadzie, okazuje się, że obok mającej 9 punktów liderującej Słowacji, aż trzy drużyny będą mieć 7 punktów. To zapowiada nam gorący przyszły rok. Już teraz mamy zagwarantowane emocje w każdym meczu, prawdopodobnie do samego końca eliminacji. Z jednej strony to dobrze, ale gdyby nie jedna minuta na stadionie w Bratysławie… gdyby nie ta minuta, mogło być zgoła inaczej. Bo czyż nie lepiej byłoby poświęcić trochę z nadchodzących emocji eliminacyjnych w imię pewnych emocji na mundialu w RPA? A teraz możemy sobie tylko powtarzać: „byle do wiosny…”



El. MŚ 2010, Polska – Czechy, 2-1, 11.10.2008, Chorzów, Stadion Śląski

El. MŚ 2010, Słowacja – Polska, 2-1, 15.10.2008, Bratysława, Tehelne Pole



Maciej Rybicki – Koordynator Pilnujemy Euro 2012 we Wrocławiu

czwartek, 16 października 2008

Dlaczego Euro 2012 we Wrocławiu - odpowiada Michał Janicki.

Dzisiaj po meczu ze Słowacją...ale o tym później. Tymczasem na pytanie dlaczego Euro 2012 we Wrocławiu odpowiada Pełnomocnik Prezydenta Miasta Wrocławia ds. Euro 2012 Michał Janicki. Pozdrawiamy z Wrocławia, gdzie gościmy na zaproszenie Euro Monitora.


A już jutro Aleksandra Gołdys i Wojciech Fenrich na antenie Radia Euro - Zapraszamy do słuchania Raportu 2012.

środa, 15 października 2008

Dzisiaj mecz Słowacja - Polska.

Dzisiaj mecz w Bratysławie. Zobaczymy czy Polacy ugruntują swoją pozycję w grupie eliminacyjnej. Trudno typować wynik, Słowacy posiadają obecnie dobrą drużynę z niezwykle zdolnym zawodnikiem drugiej linii Markiem Hamsikiem.

Po meczu w Chorzowie zapytaliśmy o wynik środowego meczu napotkane "Kibicki". Poniżej nagranie z typami na dzisiejszy mecz. A Wy jak typujecie ?

wtorek, 14 października 2008

Wspomnienia z meczu Polska - Czechy.

Radość kibiców po strzeleniu bramki przez Jakuba Błaszczykowskiego.


Leo, Leo, Leo kibice na cześć Leo Beenhakkera.

poniedziałek, 13 października 2008

“Deliberacji o marginalizacji część trzecia(III z III), czyli spotkanie na Chłodnej 25”

Pytaniem podstawowym, postawionym przez facylitatora uczestnikom dyskusji przy ul. Chłodnej 25 była kwestia organizacji Euro 2012, a aktywizacji grup wykluczonych: “Jak zapobiegać wykluczeniu i włączać obywateli, którzy do tej pory znajdowali się na marginesie?” Wydawać by się mogło, że sposobów jest niezliczona ilość. Jak jednak wybrać te najbardziej skuteczne? Zdaniem dyskutantów najważniejsze jest oddzielenie osób naprawdę potrzebujących i poszukujących wsparcia od zwykłych malkontentów, pobierających regularnie zasiłek i równie regularnie odrzucających wszelkie propozycje zatrudnienia czy aktywizacji. Nikogo nie da się zmusić na siłę do czynnego udziału w życiu społecznym, jednak nie ma co tracić sił na przysłowiową walkę z wiatrakami, gdy obok czekają potencjalni beneficjenci, chętni i zdesperowani do podjęcia jakiejkolwiek działalności. Pierwsza rzeczą, jaką należałoby uczynić jest więc wzbudzenie w ludziach motywacji do działania i wiary w to, że może się ono powieść. Niezwykle smutną przypadłością polskiego społeczeństwa jest brak wiary we własne siły. Taki właśnie długotrwały pesymizm prowadzi do apatii i marazmu, sukcesywnie przekształcającego się w bezradność. Niestety, rzeczona bierność jest niejako przekazywana z pokolenia na pokolenie, rozszerzając się na coraz większą grupę cierpiących. Chodzi więc o to, by przerwać ten przygnębiający łańcuch zamknięcia i izolacji społecznej osób wykluczonych. Konieczne jest szerzenie rzetelnej informacji na temat możliwości pozyskania pomocy przez osoby jej naprawdę potrzebującej. Ważne jest przy tym, by dotrzeć do zamkniętych, hermetycznych obszarów skupiających osoby marginalizowane. Musimy zrobić wszystko, by wyrwać ich stamtąd i włączyć w codzienne życie miejskie. Być może Euro 2012 i towarzyszące mu rozmaite imprezy plenerowe będą taką właśnie szansą na “odzyskanie” utraconych Warszawiaków?
Palącym problemem stołecznych enklaw biedy jest bez wątpienia alkoholizm. Jego źródeł doszukiwać się można właściwie wszędzie, począwszy od podłoża społecznego, poprzez sytuację materialną aż po brak innych sposobów spędzania wolnego czasu. I na ten właśnie punkt szczególną uwagę zwrócili uczestnicy debaty. Nie można zapewnić wszystkim obywatelom równego i godnego startu w dorosłe życie, biorąc pod uwagę ich rozmaite koleje życiowe. Jednak to, co bez wątpienia leży w mocy władz miasta, to zapewnienie jego mieszkańcom różnorodnych sposobów zagospodarowywania czasu. Bo właśnie bezalternatywność, niemożność zaangażowania się w jakąkolwiek działalność, inną niż wspólne spożywanie alkoholu niewiadomego pochodzenia, najczęściej skłania ludzi do sięgnięcia po alkohol, jako jedyną drogę ucieczki od szarej i przygnębiającej rzeczywistości. Oferując cokolwiek w zamian - dajemy im możliwość wyboru, namiastkę samodzielności życiowej. Ci, którzy i tak nie widzą dla siebie innego miejsca - nie skorzystają z niej, jednak z pewnością znajdzie się spora grupa osób, dla których taka szansa będzie przepustką do lepszego życia. I o tych obywateli warto walczyć. Tylko jak to zrobić? Jednym z pomysłów wskazanych przez uczestników dyskusji było ustawianie dużych telebimów transmitujących przebieg rozgrywanych meczów w miejscach publicznych w różnych częściach Warszawy. Nie każdy może bowiem dotrzeć do centrum Warszawy pod Pałac Kultury, by tam wśród entuzjastycznych tłumów kibicować swojej drużynie. Warto byłoby pomyśleć o możliwości takiej lokacji ekranów, by stworzyć do nich dostęp dla mieszkańców najbardziej odległych dzielnic. Co więcej, organizacja tak wielkiej imprezy, jaką bez wątpienia jest Euro 2012 wymaga mobilizacji ogromnych nakładów pracy rąk ludzkich. Może udałoby się aktywizować bezrobotnych włączając ich w przygotowania do Mistrzostw? Jest przecież szereg prac nie wymagających żadnych kwalifikacji, jak choćby prace porządkowe wokół stadionów. “Piłka kształtuje charakter każdego z nas”, jak to powiedział jeden z uczestników spotkania. Warto więc wykorzystać zbliżającą się okazję by przyczynić się do uzdrowienia panujących w mieście stosunków społecznych.
Tych wszystkich problemów i trudności nie da się jednak w żaden sposób wyeliminować bez zmian mentalności Polaków. Bo to w naszych głowach kłębią się wszystkie stereotypy i uprzedzenia, które uniemożliwiają nam zwyczajne kontakty międzyludzkie. Trzeba być konsekwentnym w swych działaniach, ale przede wszystkim - musimy poszukać motywacji w sobie, by móc odpowiedzieć na pytanie: “Co zrobić, by ludziom chciało się chcieć?”. Jedno jest pewne: wszystkim będzie się chciało tylko wtedy, gdy zobaczą, że WARTO działać. Że ich wysiłek przynosi wymierne korzyści, że najzwyczajniej w świecie - są potrzebni. Każdy przecież chce czuć się współtwórcą sukcesu. Sukcesu, jakim bez wątpienia stanie się organizowane w Polsce Euro 2012. I my w to głęboko wierzymy!

Justyna Kopczyńska, koordynator Pilnujemy Euro 2012 w Warszawie

niedziela, 12 października 2008

Polacy wygrywają z Czechami. My tam jesteśmy.

Na filmiku wszystko co najlepsze na meczu Polska - Czechy, wspaniały doping kibiców i akcja Polaków zakończona strzałem Pawła Brożka. Pierwsza bramka Polaków w meczu. Stadion w Chorzowie wypełniony rzeszą śpiewających kibiców. Było pięknie. Na meczu byli: Anna, Kuba, Tomasz i Aleksander.

piątek, 10 października 2008

Przygotowania do Euro 2012 we Wrocławiu.

Już od początków września 2008 roku trwają regularne prace zespołu Pilnujemy Euro 2012 we Wrocławiu. Już wkrótce zaprezentujemy przygotowany raport o przygotowaniach do Euro 2012 we Wrocławiu autorstwa Hanny Stadnik.

Natomiast od dziś zaczynamy publikować nasze relacje z postępów prac przygotowawczych do Euro 2012 we Wrocławiu. W ostatnim okresie działania te związane są przede wszystkim z budową stadionu na Maślicach.

Jeszcze przed rozpoczęciem właściwych prac budowlanych i ogłoszeniem generalnego wykonawcy na terenie działki mieszczącej się przy ul. Drzymały rozpoczęły się prace przygotowawcze. 12 września na teren działki wjechały maszyny konsorcjum Wakoz Sp. z o.o.- Energopol-Szczecin Spółka Akcyjna – wykonawcy wyłonionego w ramach przetargu. W ciągu 60 dni teren ma zostać zabezpieczony, mają zostać wyburzone pozostałości istniejących na terenie działki budynków, a także ma być dokonana wycinka drzew. W dalszej części prac ma zostać dokonana likwidacja zbiorników wodnych, niwelacja terenu, a także wykonanie przyłącza kanalizacyjnego. Do tego dochodzi także kwestia usunięcia z terenu działki gruzu, pozostałości drzew i innych śmieci.

Kilka dni później, dokładnie 19 września wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec wydał Spółce Wrocław 2012 ostateczne pozwolenie na budowę obiektów zlokalizowanych na działce przy ul. Drzymały. W skład kompleksu wchodzą m.in. stadion piłkarski wraz z zapleczem i pomieszczeniami o charakterze biurowym, konferencyjnym i gastronomicznym, promenada wokół stadionu wraz z drogami dojścia, wielopoziomowy parking wraz z zadaszeniem oraz system dróg wewnętrznych. Decyzja lokalizacyjna została wydana miesiąc wcześniej, jednak z powodu niekompletności dokumentacji przeciągnął się termin wydania pozwolenia na budowę. Wydanie pozwolenia na budowę oznacza uzgodnienie planów budowy stadionu i jego infrastruktury z planem zagospodarowania przestrzennego przyległych terenów.

W chwili obecnej w rejonie stadionu prowadzone są także prowadzone przez firmę Skanska remonty tras dojazdowych do okolic przyszłego stadionu – ulic Lotniczej i Kosmonautów.

Maciej Rybicki – Koordynator Pilnujemy Euro 2012 we Wrocławiu


Serdecznie zapraszam także do odwiedzenia strony http://picasaweb.google.com/rybieudka gdzie można zobaczyć unikalne zdjęcia dokumentujące postępy prac organizacyjnych Euro 2012 we Wrocławiu

czwartek, 9 października 2008

Dlaczego Euro 2012 w Poznaniu?.

Byliśmy dzisiaj na Euro Monitorze w Poznaniu. Dziękujemy za zaproszenie. Odbyło się spotkanie z członkami Zespołu Pilnujemy Euro 2012 w Poznaniu, a poniżej na pytanie Dlaczego mecze Euro 2012 powinny odbywać się w Poznaniu odpowiada Prezydent Miasta Poznania Ryszard Grobelny. Pozdrawiamy również Wiceprezesa Lecha Poznań Arkadiusza Kasprzaka. Do zobaczenia na meczach Lecha w europejskich Pucharach. Wszystkim którzy Nam dzisiaj pomagali - dziękujemy.

"Gdańsk nie rzuca słów na wiatr..."

"Pilnujemy Euro 2012"?
Pilnujemy!
Dlatego jesteśmy wszędzie tam, gdzie dzieje się coś ważnego, gdzie mówi się o nadchodzących Mistrzostwach Europy. W ostatni piątek, tj. 3. października udaliśmy się więc do Gdańska, by wziąć udział w organizowanej tam w ramach Euromonitora konferencji zdającej sprawę ze stanu przygotowań miasta do rozgrywek piłkarskich. Budowa gdańskiej Baltic Areny, zwanej przez niektórych Areną Bałtycką ruszyła na dobre już na początku kwietnia bieżącego roku.
Koparki i buldożery wyrównują teren, na którym niebawem pojawić ma się niezwykle widowiskowa bryła stadionu, swym opływowym kształtem i złocistą barwą przypominająca bursztyn. I naprawdę będzie na co popatrzeć... Jeśli tylko optymistyczne plany lokalnych włodarzy zostaną zrealizowane.
Podczas piątkowej burzliwej debaty, jak zwykle, obiecano nam wiele, m.in. rozegranie na gdańskiej Arenie 3 meczów grupowych i jednego ćwierćfinałowego. Dodatkowo zobowiązano się do przygotowania pełnej infrastruktury, umożliwiającej kibicom swobodne dotarcie na miejsce rozgrywek. W jej skład wejść mają zarówno zmodernizowane drogi oraz "autostrady z prawdziwego zdarzenia" (sic!), jak i usprawnione połączenia kolejowe, zapewniające transport masowy. Do końca roku powstanie też mapa strategiczna, na której odpowiednimi kolorami oznaczony zostanie stan realizacji poszczególnych inwestycji. Co więcej, ani Wicewojewoda Pomorski - Pan Michał Owczarczak, ani tym bardziej tryskający optymizmem Wiceprezydent miasta - Pan Marcin Szpak nie mieli najmniejszych wątpliwości, że Gdańsk zdąży na Euro 2012. "My nie rzucamy słów na wiatr" - jak to powiedział jeden z lokalnych samorządowców.

Justyna Kopczyńska, koordynator projektu Pilnujemy Euro 2012 w Warszawie

Poniżej film pokazujący, że kibice Lechii Gdańsk również wierzą w Arenę Bałtycką. Pozdrawiamy kibiców Lechii Gdańska, ale także kibiców Arki Gdynia i innych klubów Trójmiasta - jesteśmy przekonani, że wszyscy kibicują Euro 2012. My dziś na Euro Monitorze w Poznaniu.

środa, 8 października 2008

Wojenka futbolowa.

Większość gazet poważnych i poczytnych (to nie zawsze idzie w parze), większość internautów dyskutujących w portalach tychże uznała, że team Miro Drzewieckiego zbłaźnił się haniebnie w potyczce z ekipą Listka, Kolatora i ich towarzyszy. Trudno się z tym werdyktem nie zgodzić. Chciałoby się jeszcze zapytać, czy bardziej martwi wynik awantury, czy jej domniemany powód: kwestia praw do transmisji telewizyjnych. Sugerowano, że miłościwie nam panujący, kierując się zasadą marketingową „kup pan trzy, to dorzucimy czwarte”, postanowili wspomóc zyskami ze sprzedaży transmisji EURO 2012 koncern medialny (którego nazwę mniej światli odczytują tak, jak się wymawia angielski skrót opisujący istotę pozaziemską, słynny dzięki filmowi Stevena Spielberga sprzed z górą ćwierćwiecza), przeznaczywszy dopiero co zdumiewająco hojną sumę ze środków samorządowych na budowę pewnego stadionu klubowego. Doszukiwanie się tak niskich pobudek uzna ktoś (ale, co ciekawe, raczej nie kibice zainteresowanego klubu) za przejaw złośliwości lub małostkowości. Kto inny jednak pokiwa głową ze smutnym zrozumieniem nad małym felietonem dowcipnego i inteligentnego dziennikarza – jednego z tych papużków-sporadycznie-rozłączków, którzy o sławnych pogwarkach Rywina i Michnika napisali na długo przed gazetą najważniejszego Adama od czasów Mickiewicza. Otóż mowa w rzeczonym felietonie o rosnącej roli (w teamie Miro) polityka, który mimo krótkiego dość stażu może zapisać na liście swych osiągnięć zatrudnienie w Agencji Rozwoju Mazowsza i proces z poważnym tygodnikiem, oskarżającym go o „dojenie” własnej partii. Tu dobrze, by dobył się z piersi zgredzi jęk dezaprobaty: w logice działań młodych partyjnych arywistów mieszczą się różne i różniaste „deale” z tymi i owymi podmiotami życia dziennikarskiego i gospodarczego. Niewykluczone więc, że coś jest na rzeczy.

To by falsyfikowało inną teorię na temat dogasającej właśnie wojenki. Teoria to banalna i nieskomplikowana niczym duchowość Joli Rutowicz, ale cieszy się ona – podobnie jak pomieniona miłośniczka różów – pewną popularnością w narodzie. Otóż bąka się czasem z wisielczym humorem, że mógł rząd pójść na wojnę z UEFA i FIFA, by możliwie małym kosztem „wizerunkowym” zdjąć z siebie ciężar odpowiedzialności za przygotowania do imprezy, by EURO Polsce odebrano – skoro i tak nie zdążymy… tu można długo wymieniać, czego nie zdążymy. By tę hipotezę jakoś ugruntować, pozwolę sobie na wspomnienie o charakterze osobistym, sięgając pamięcią do pewnego ciepłego popołudnia w kampusie Uniwersytetu Warszawskiego (tuż po wojnie pisarze lubili umieszczać tam scenki z młodzieżą korporancką w roli głównej, by szaleńczo antysemicką – ich zdaniem – Polskę sanacyjną skutecznie zohydzić; skoro więc miał tam prawo wstępu Brandys czy Dygat, to i mnie wolno). Działo się to bodaj dzień przed pamiętnym „Poloń e Ikren” Platiniego, czyli przed ogłoszeniem, kto zorganizuje EURO 2012. Przypadkiem spotkałem kolegę z licealnej ławy, człeka wielkiej zacności, niemałej inteligencji i licznych, w tym skrzypaczych uzdolnień. Zeszło na futbol. Zanim jeszcze jeden z nas wypowiedział na głos, że rozmowa Platiniego z prezydentem Kaczyńskim mogła być w istocie targiem: mistrzostwa za PZPN (dajcie nam mistrzostwa, Listkowi włos z głowy nie spadnie – proszę wybaczyć trywialność), już jeden z drugim zgodziliśmy się wzrokiem, że to wcale prawdopodobne. A potem było wiele, wiele przytaknięć, gdy taką interpretację się podsuwało rozmówcom najrozmaitszym.
O takich mało sympatycznych przeczuwanych aspektach sprawy EURO 2012 zapomnieć nie sposób, choć chciałoby się tej szarej warstewki (czego? Właśnie, czego…) nie widzieć. Chciałoby się nie widzieć jej, doceniając związane z EURO 2012 szanse na zmiany w tylu dziedzinach życia. Logika politycznego konfliktu, logika tarć między instytucjami o sprecyzowanych interesach, jednak prześlepić tego raczej nie pozwoli.

Damian Strzeszewski
dla Pilnujemy Euro 2012

wtorek, 7 października 2008

Prawne perypetie pewnego kuratora.

Skończył się pierwszy akt sporu dotyczącego kuratora ustanowionego dla Polskiego Związku Piłki Nożnej (PZPN). Chwilowe spowolnienie tempa wydarzeń pozwala na moment refleksji. Można się zastanowić nad niektórymi aspektami sporu, w tym i nad wątkiem prawnym – czy ustanowienie kuratora i jego działania były w świetle obowiązującego prawa dopuszczalne ? I drugie pytanie – jeśli działania ministra, trybunału arbitrażowego i kuratora były legalne, to jak scharakteryzować groźby ze strony FIFA i UEFA, w których powtarzał się zarzut bezprawności podjętych w Polsce działań ?
Żeby wyjaśnić tą prawną komplikację, należy zrozumieć dwoisty charakter prawny Polskiego Związku Piłki Nożnej jako jednocześnie polskiego stowarzyszenia oraz członka FIFA i UEFA.
Polski Związek Piłki Nożnej jest stowarzyszeniem prawa polskiego - polskim związkiem sportowym w rozumieniu art. 7 ust. 1 ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o sporcie kwalifikowanym. Przepisy polskie nadają mu pewne szczególne uprawnienia i powierzają zadania publiczne – prawny monopol na organizowanie działalności w pewnej dziedzinie sportu kwalifikowanego, tzn. piłce nożnej. PZPN wydaje np. licencje zawodnicze (art. 29 ustawy o sporcie kwalifikowanym). Z tego względu pozycja prawna PZPN wobec rządu czy jego własnych członków jest dużo pewniejsza niż pozycja prawna „zwykłego” stowarzyszenia (np. związku kibiców), jednak równocześnie PZPN podlega wzmożonemu nadzorowi prowadzonemu przez Ministra Sportu i Turystyki (Minister Sportu) i Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu przy Polskim Komitecie Olimpijskim (Trybunał Arbitrażowy). Przepis art. 23 ustawy o sporcie kwalifikowanym stanowi, że jeżeli działalność polskiego związku sportowego jest niezgodna z prawem, postanowieniami statutu lub regulaminów, Minister Sportu w zależności od rodzaju i stopnia stwierdzonych nieprawidłowości może zwrócić się do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przy Polskim Komitecie Olimpijskim o zastosowanie odpowiednich środków, m.in. o zawieszenie członków jej władz. Do czasu rozstrzygnięcia postępowania Trybunał Arbitrażowy może wyznaczyć kuratora (tzw. kuratora tymczasowego, bo jest też możliwość wyznaczenia kuratora już po zawieszeniu władz PZPN, do czego nie doszło).
Taki też był scenariusz wydarzeń, które tak zbulwersowały środowisko sportowe i polską opinię publiczną – minister dnia 26 września 2008 r. złożył wniosek o zawieszenie w czynnościach członków zarządu i komisji rewizyjnej PZPN powołując się na stwierdzone w czasie postępowania kontrolnego naruszenia przepisów prawa, statutu i regulaminów PZPN. Postanowieniem z dnia 29 września 2008 r. Trybunał Arbitrażowy powołał kuratora (na czas postępowania) w osobie znanego specjalisty od prawa karnego, dr hab. Roberta Zawłockiego. Wyznaczenie kuratora, któremu przysługują ustawowe uprawnienia Zarządu polskiego związku sportowego (art. 23a ust. 6 ustawy o sporcie kwalifikowanym) miało w założeniu umożliwić „przygotowanie dokumentów w postaci projektu Statutu polskiego związku piłki nożnej, regulaminów w wersjach umożliwiających ustawowe wykonywanie przez ten polski związek sportowy przynależnych mu działań” (cytat z uzasadnienia wniosku ministra).
Z drugiej strony PZPN jest, jak wspomniałem, członkiem międzynarodowych stowarzyszeń sportowych i pod sankcją zastosowania uprawnień statutowych (np. zawieszenia w prawach członkowskich) musi stosować się do ich wewnętrznych regulacji. FIFA i UEFA są stowarzyszeniami obcymi (zarówno FIFA jak i UEFA są stowarzyszeniami szwajcarskimi), które przestrzegają praw państwa swojej siedziby i swoich statutów. Nie mają natomiast obowiązku przestrzegać prawa polskiego. Mogą w konsekwencji wymagać od swoich członków (m.in. PZPN) przestrzegania regulacji związanych np. z poszanowaniem zasady autonomii w stosunku do władz państwowych i brakiem ingerencji rządowej w funkcjonowanie narodowych federacji piłkarskich. Wynika stąd swoista schizofrenia prawna PZPN – działania legalne w świetle prawa polskiego (i wiążące PZPN) mogą być nielegalne w świetle wewnętrznych regulacji FIFA lub UEFA (którym PZPN jest zobowiązany się podporządkować jako członek tych organizacji). Tworzy to stan potencjalnego konfliktu, który można w zasadzie rozładować tylko metodami pozaprawnymi – ustąpieniem jednej ze stron wskutek nacisku drugiej.
Trybunał Arbitrażowy jest stałym sądem polubownym, złożonym z 24 arbitrów powołanych przez Zarząd Polskiego Komitetu Olimpijskiego na 4-letnią kadencję i w praktyce nieodwołalnych, poza ciężką chorobą czy popełnieniem umyślnego przestępstwa (art. 42 ustawy o sporcie kwalifikowanym). Zadania Trybunału, poza dość typową dla sądu polubownego możliwością rozstrzygania sporów (np. sporów majątkowych związanych z działalnością sportową), obejmuje również rozpoznawanie skarg na niektóre decyzje dyscyplinarne lub regulaminowe właściwych organów polskich związków sportowych oraz orzekanie o środkach nadzorczych wobec związków sportowych (czyli m.in. ww. wyznaczanie kuratorów). Trybunał jest niezawisły niezależny od administracji publicznej i samych organizacji sportowych (poza Polskim Komitetem Olimpijskim). Mając na względzie niezawisłość Trybunału oświadczenie FIFA i UEFA z 30 września 2008 r. o zawiadamianiu Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o jakoby „nielegalnym” postanowieniu Trybunału działającego przy Polskim Komitecie Olimpijskie brzmi cokolwiek osobliwie i narusza autonomię Trybunału.
Kurator ustanowiony przez Trybunał Arbitrażowy może wykonywać kompetencje Zarządu (np. dokonywać zmian personalnych na stanowisku rzecznika prasowego czy odwołać Walne Zgromadzenie). Te czynności dr Zawłockiego są więc legalne. Dla porządku trzeba zauważyć, że kurator nie mógłby pełnić funkcji organów władz PZPN innych niż Zarząd (np. walnego Zgromadzenia Delegatów, komisji rewizyjnej etc.) ani oczywiście wykonywać czynności zastrzeżonych dla Trybunału Arbitrażowego, np. zawieszać członków organów. Jednocześnie ustanowienie kuratora wyłącza dalsze działanie zarządu danego związku sportowego. Dosyć kuriozalne są zatem twierdzenia Zarządu PZPN, że kurator nie może działać samodzielnie, tylko wespół z dotychczasowym zarządem – byłoby to sprzeczne z celem przepisów przewidujących możliwość powołania kuratora (nie sposób uznać, że w związku sportowym mogłyby działać jednocześnie dwa organy o identycznych kompetencjach – zarząd i kurator).
Podsumowując, należy przyjąć, że:
1. w świetle prawa polskiego kurator został ustanowiony legalnie,

2. niezależnie od perypetii związanych z wykładnią prawa polskiego, ustanowienie kuratora mogło naruszać jednocześnie regulacje statutowe stowarzyszeń, których członkiem jest PZPN (tzn. FIFA i UEFA).

Michał Godlewski dla Pilnujemy Euro 2012

Ten artykuł ma na celu przybliżyć jedynie wątki prawne, nie zajmuje się natomiast celowością ustanowienia kuratora w PZPN i celowością jego działań.

Z dużej chmury mały deszcz...

Z dużej chmury mały deszcz. Widmo sankcji, które FIFA i UEFA miały wyciągnąć wobec Polski za wprowadzenie kuratora do PZPN zniknęło równie szybko i nagle jak się pojawiło, choć z pewnością kosztowało wielu Polaków mnóstwo nerwów. I to nie tylko kibiców - rozdartych pomiędzy chęciami by kibicować polskim drużynom w rozgrywkach międzynarodowych a marzeniom o „przewietrzeniu” sytuacji w polskiej piłce i jasnych regułach funkcjonowania piłkarskiej centrali. Ryzyko odsunięcia Polski i Ukrainy od organizacji Euro 2012 oznaczało nerwy także dla mnóstwa inwestorów, biznesmenów i handlowców dla których Euro oznaczało szansę na spory zarobek, czy tez wreszcie dla szarego Polaka, który liczył, ze w związku z Euro będzie mógł wreszcie kiedyś się przekonać, że trasę z Warszawy do Wrocławia da się przebyć samochodem krócej niż w 10 godzin…
Na chwilę obecną widmo zawieszenia naszej federacji zostało zażegnane. Czy to oznacza, że można spać spokojnie? Nie do końca… Po pierwsze: wciąż aktualny jest argument jakiego używała UEFA grożąc ustami swego rzecznika Williama Gaillarda odebraniem nam i Ukraińcom prawa do organizacji Euro 2012 – stosunki między PZPN a polskim rządem nie są najlepsze. Choć chwilowo nie ma na tym froncie otwartej wojny, ciągle może wydarzyć się coś nieoczekiwanego, co radykalnie zmieni sytuację… na naszą niekorzyść. Po drugie: strona rządowa nie jest w pełni odpowiedzialna za wprowadzenia kuratora do piłkarskiego związku. To PKOl (na wniosek ministra sportu) kuratora wprowadził – i to on, a nie pan Mirosław Drzewiecki, może go odwołać. Po trzecie: Niezależna Komisja Wyborcza, która ma nadzorować nowe wybory w PZPN jest zjawiskiem całkiem dobrze tam znanym. Już raz (w 2007) zaznaczyła wyraźnie swoje istnienie, mając nadzorować… wybory nowego prezesa PZPN. Najlepszym podsumowaniem jej działań jest prosta konstatacja kto jest prezesem PZPN i kiedy były ostatnie wybory na to stanowisko… Po czwarte wreszcie: świadomość tego, kto na stanowisko prezesa piłkarskiego związku kandyduje (i kto ma szanse te wybory wygrać). Można się bowiem obawiać o świeżość tego „świeżego powiewu” jaki takie postaci jak panowie Kręcina czy Lato mają wnieść do PZPN zajmując stanowisko piastowane obecnie przez Michała Listkiewicza.
Do huraoptymizmu na razie nam więc daleko. Warto się w tym miejscu jednak zastanowić: jak duże ryzyko można podjąć próbując „wyczyścić” czy też „przewietrzyć” polską piłkę? O tym, że jest to konieczne przekonani są wszyscy interesujący się krajową piłka kopaną… no może oprócz paru panów z PZPN. Ale czy faktycznie za wszelką cenę? Według przytoczonego na tym serwisie sondażu 72% Polaków twierdziło, że organizacja Euro 2012 przyniesie Polsce korzyści. To dużo. Bardzo dużo… Korzyści dotkną każdego z nas – nie tylko wspomnianych przeze mnie na początku tego tekstu handlowców, czy tez użytkowników dróg. Drogi, stadiony czy sieć logistyczna na miarę dużego kraju europejskiego to coś na co bez decyzji UEFA o przyznaniu nam i Ukraińcom Euro 2012 moglibyśmy czekać chyba w nieskończoność. Teraz jest światełko w tunelu – pojawił się cel, pieniądze… także jakiś wymierny termin, kiedy można tego oczekiwać… i na kiedy trzeba zdążyć. A wszystko to w otoczce doskonałej atmosfery budowanej wokół naszej reprezentacji przez fantastycznych kibiców – jednych z najlepszych kibiców na świecie! Czy warto to wszystko ryzykować akurat w tym momencie? Ja na to pytanie nie odpowiem – muszą na nie odpowiedzieć inni. Warto chyba jednak aby pomyśleli czy aby nie można jeszcze chwilkę poczekać… jeszcze tylko chwilkę…

Maciej Rybicki, koordynator Pilnujemy Euro 2012 we Wrocławiu

Tekst wyraża prywatne poglądy autora

poniedziałek, 6 października 2008

Konflikt wokół PZPN, a Euro 2012.

Konflikt wokół PZPN a to się nasila, a to wycisza. Rozstrzygnięcia nadal nie ma.
Wiemy jakie jest stanowisko FIFA na temat najbliższych meczów eliminacji do MŚ 2012, nie wiemy jaka decyzja zapadnie.

Pojawia się oczywiście również coraz więcej wątków związanych z Euro 2012, ale też tak naprawdę nic nie wiemy. Pozwalamy sobie zatem na przypomnienie dlaczego Euro 2012 jest m.in. tak ważne...

Przed decyzją UEFA zrobiono w Polsce i na Ukrainie badania i poniżej ich przypomnienie:


67 procent polskiego społeczeństwa popiera wspólną kandydaturę Polski i Ukrainy do organizacji finałów piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 - tak wynika z badań opinii publicznej przeprowadzonych przez firmę PENTOR na zlecenie Polskiego Związku Piłki Nożnej.

72 procent ankietowanych uważa, że organizacja finałów ME 2012 może być korzystna dla Polski.

Grupa tysiąca reprezentatywnie wybranych osób udzieliła odpowiedzi na cztery pytania przesłane przez UEFA krajom ubiegających się o organizację największej imprezy piłkarskiej na Starym Kontynencie.

Z ankiety wynika, że 47 procent Polaków wie, że nasz kraj ubiega się o organizację UEFA EURO 2012, a 44 procent wyraziło chęć pójścia na mecz, gdyby finały ME odbywały się w Polsce.

Na takie same pytania odpowiedzieli również mieszkańcy Ukrainy.

Wyniki badania:

Czy jesteś świadomy, że twój kraj chce ubiegać się o organizację UEFA EURO 2012?
Odpowiedzi na tak:
Ukraina 49 %
Polska 47 %

Czy popierasz zgłoszenie twojego kraju do organizowania UEFA EURO 2012?
Odpowiedzi na tak:
Ukraina 85 %
Polska 67 %

Czy sądzisz, że organizowanie UEFA EURO 2012 może być korzystne dla naszego kraju?
Odpowiedzi na tak:
Ukraina 83 %
Polska 72 %

Czy poszedłbyś na mecz, gdyby UEFA EURO 2012 byłoby rozgrywane w twoim kraju?
Odpowiedzi na tak:
Ukraina 38 %
Polska 44 %

źródło

niedziela, 5 października 2008

Kilka dni z życia chaosu. Między innymi o konflikcie PZPN v. Kurator - Wojciech Fenrich

[…] nie będziemy tolerowali "państwa w państwie", czyli organizacji, które łamią lub lekce-ważą polskie prawo. (Grzegorz Schetyna, wicepremier, PO)

To zła wiadomość dla PZPN.

Jest też zła wiadomość dla wicepremiera Schetyny: FIFA i UEFA nie będą tolerować obecno-ści państwa wszędzie. Zwłaszcza w PZPN.

Całe społeczeństwo ma już dość zamieszania z PZPN. (Antoni Mężydło, poseł PO)
Dość bezczelnego szantażu tej kliki, tego kółka wzajemnej adoracji PZPN, FIFA i UEFA. Ja bym nie uległ, nawet za cenę Euro 2012. (Stefan Niesiołowski, wicemarszałek Sejmu, PO)

Być może ulegać nie warto, ale tylko być może, bo nadal nie bardzo wiadomo, w imię czego. Podobno chodzi o to, że:

PZPN nie realizował swego programu i naruszał statut związku, a także nie podjął działań na rzecz zwalczania korupcji w polskiej piłce nożnej. (Mirosław Drzewiecki, minister sportu)

Tylko czy to akurat tego całe społeczeństwo ma dość? Już widzę te wielotysięczne manifesta-cje, te transparenty: „Żądamy realizacji programu PZPN i nienaruszania statutu związku!”

Nie jestem za tym, żeby kolejny prezes PZPN był wyłoniony z tej samej układanki. (Antoni Mężydło, poseł PO)

Sytuacja się komplikuje. Lub – jak kto woli – upraszcza. Czyżby po prostu chodziło o to, by kolejny prezes PZPN nie był wyłaniany z tej samej układanki?

Tak, transparenty o treści „Precz z Listkiewiczem i jego układanką” wydają mi się bardziej do rzeczy.

Albo jeszcze inaczej, bardziej przaśnie: „J…ć PZPN!” Na dole – obowiązkowo małą czcionką – dopisek: „Cokolwiek miałoby to znaczyć”.

Może tego argumentu trzeba było użyć we wniosku do trybunału arbitrażowego PKOL? Przecież całe społeczeństwo nie może się mylić…

Kolejnym spodziewanym krokiem może być wykluczenie polskich drużyn (obecnie tylko Lecha Poznań) z europejskich pucharów. O tym postanowi UEFA. (www.sport.pl)

Jeśli do tego dojdzie, finansowe straty Lecha Poznań pójdą w miliony euro, a minister Drzewiecki i kurator Zawłocki przez najbliższe kilka lat powinni omijać okolice Poznania szerokim łukiem.

Zaraz… Pamiętacie może dokąd kazał się odwieźć kurator Zawłocki?

Nasza cierpliwość ma swoje granice. Jesteśmy blisko tych granic. (William Gaillard, Dyrektor komunikacji UEFA)

A my nie. Myśmy nie takie rzeczy widzieli. I jeszcze nie takie zobaczymy.

Konflikt wokół Polskiego Związku Piłki Nożnej dyskredytuje Polskę i Ukrainę jako gospodarzy Euro 2012. (Hryhorij Surkis, prezes Federacji Futbolu Ukrainy)

Zapewne. Przy czym Polskę na pewno.

Wojciech Fenrich

środa, 1 października 2008

Oficjalne rozpoczęcie budowy stadionu Narodowego w dniu 29.09.2008.

W

O Euro Monitorze słów kilka. Zapisała Anna Kuczyńska

Wczoraj na Stadionie, który jeszcze jest Stadionem X-lecia, pojawiły się koparki, aby rozpocząć przemianę tego miejsca w Stadion Narodowy. A tuż obok pojawił się namiot Euro Monitor Polska 2012, w którym odbyła się pierwsza konferencja tego przedsięwzięcia.


W weekend namiot Euromionitora pojawił się na Placu Zamkowym w Warszawie. Można było w nim zobaczyć makietę Stadionu Narodowego, a także zapoznać się z informacjami o najciekawszych inwestycjach. Makietę Stadionu można było podziwiać również w czasie poniedziałkowej konferencji Euromonitor tuż obok miejsca, gdzie stanie nowy stadion. Euromonitor jest wspólnym przedsięwzięciem tygodnika Newsweeka Polska, Dziennika, Faktu, Przeglądu Spotowego, Forbesa, Polsatu Sport i Telewizji Polsat, a także Radia ZET, które ma na celu rzetelne informowanie Polaków o przygotowaniach do mistrzostw.


Konferencję prowadzili Roman Kołtoń i Michał Kobosko, a wzięli w niej udział między innymi(długo by wymieniać) Minister Sportu Michał Drzewiecki, Prezes PZPN Michał Listkiewicz, Prezes spółki Narodowe Centrum Sportu Rafał Kapler, Wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz. Był także Prezes TP S.A. Maciej Witucki i wielu wielu innych ważnych i ciekawych. Dla nas inspirująca była rozmowa z przedstawicielem Ambasady Ukrainy.


Według zapewnień zaproszonych ekspertów prace nad przygotowaniami do Euro 2012 w Polsce mają się dobrze. W informacjach od UEFA kolor czerwony pojawia się już coraz rzadziej. Choć nie ze wszystkim sobie poradzimy w 100%, problemem będzie między innymi przepustowość lotniska w Warszawie.


Na konferencji można było się również dowiedzieć dlaczego na stadionie nie będzie bieżni.

Bo stadion był projektowany z myślą o Euro, a poza tym widowisko na typowo piłkarskim stadionie, bez bieżni, jest nieporównywalnie lepsze. Tak przynajmniej twierdził architekt z firmy projektującej stadion… A także tego jak będą wyglądały drogi w Polsce w najbliższych latach, nie tylko w 2012 roku. Prezes GDDKiA zrobił zresztą furorę na konferencji.


Można było również wybrać się na przechadzkę po koronie stadionu i przyjrzeć się rozpoczynającym się tego dnia pracom. Ten etap prac ma trwać 200 dni, w czasie których mają zostać usunięte resztki trybun, powstać tunele, a grunt ma być umocniony specjalnymi palami. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem Stadion Narodowy będzie gotowy w drugim kwartale 2011 roku.


Kolejne konferencje Euromonitora odbędą się w najbliższym czasie w kolejnych miastach, które będą gościły mecze Euro w 2012 roku. Najbliższa w Gdańsku, gdzie od 3 do 6 października zagości namiot z makietą tamtejszego stadionu. Pilnujemy Euro 2012 też tam będzie ;).


Z zaproszenia organizatorów skorzystali i w konferencji uczestniczyli (i koparki na stadionie podziwiali) Aleksander Zioło i Anna Kuczyńska z Pilnujemy Euro 2012.