Źródło: Gazeta Wyborcza
Maciej Rybicki – koordynator Pilnujemy Euro 2012 we Wrocławiu
Projekt realizowany przez Warsztaty Analiz Socjologicznych i Przyjaciół. Część przeprowadzonych działań została sfinansowana ze środków CEE Trust for Civil Society
Już był w ogródku, już witał się (Lech) z jedną ósmą finału... Zaczęło się przesympatycznie. Zdołali nasi i bramkę strzelić, i prowadzenie długo utrzymać, i nawet przekonująco symulować zachowania wiecznych symulantów, czyli przewracać się w potrzebie z włoskim rozmachem. Dało się zauważyć więcej udanych podań lechitów z pierwszej piłki, niż ich przypada na wszystkie mecze przeciętnej kolejki Ekstraklasy. Ale po przerwie każda z drużyn starała się grać jakby na miarę logotypu widniejącego na koszulkach. Chłopcy Smudy popadli w piwne otumanienie, ich rywale wydobyli się z dna upokorzenia twardą, do bólu konkretną, nieodparcie skuteczną, acz mało wyrafinowaną boiskową robotą. Rozpędzona Dacia łupnęła w barykadę skrzynek Warki i oczywiście ją przebiła.
Zabolało, prawda? Najsprawniejszej bodaj drużynie naszego kraju pomachali na pożegnanie mocno przeciętni ragazzi. Zabolało, nie ma co zaprzeczać. I nerwami szarpnęło zdrowo. Weźmy niefortunnych zmienników. Jedyny Kikut, o jakim teraz umiem myśleć ciepło, jest latarnią morską na wyspie Wolin.
Jak dziś najwłaściwiej zaadresować pretensje? Do trenera? Do napastnika X czy obrońcy Y? O nie, raczej do wszystkich, którzy w mniej lub bardziej pośredni sposób powodowali i pogłębiali upośledzenie polskiego futbolu. Do ojców założycieli i do wytrwałych amatorów piłkarskiego pokera. Ich jest winą, że jeden raptem Kolejorz musiał u progu piłkarskiej wiosny udźwignąć nadzieje wszystkich polskich kibiców. Nie udźwignął, trudno. Respekt i tak za to, co osiągnął.
Damian Strzeszewski
Zapraszamy do zapoznania się z kolejną porcją informacji podsumowujących ostatnie tygodnie przygotowań do Euro 2012 we Wrocławiu.
Wciąż nie wiadomo, kto wybuduje stadion na wrocławskich Maślicach. Jak informowaliśmy na początku lutego, komisja przetargowa uwzględniła protest wniesiony przez konsorcjum firm Max Boegl i Budimex Dromex, odrzucając jednocześnie ofertę firm Mostostal Warszawa i J&P Avax, która wygrała przetarg. Sprawa nie jest jednak wciąż rozstrzygnięta, gdyż w czwartek (19.02) firmy, które złożyły odrzuconą ofertę odwołały się od decyzji spółki Wrocław 2012 do sądu arbitrażowego przy Krajowej Izbie Odwoławczej. Sąd ma 15 dni na podjęcie ostatecznej i wiążącej decyzji. Konsorcjum Mostostalu doszło do wniosku, że błędy w złożonej przez nich dokumentacji, które zostały podane przez Maxa Boegla jako dyskwalifikujące ich ofertę w przetargu to w zasadzie drobiazgi i ekwilibrystyka prawna. Chodziło posłużenie się w tłumaczeniu słowem „and” zamiast znaku „&” w nazwie firmy J&P Avax, co miało stanowić różnicę w dokumentacji polsko- i angielskojęzycznej.
Równocześnie dziennik POLSKA/Gazeta Wrocławska zauważa, że jeden z członków zarządu spółki Wrocław 2012, Niemiec, Thomas Speck, był w przeszłości, jako prezes firmy Walter Bau AG, ścisłym współpracownikiem obecnego faworyta do zwycięstwa w przetargu na wykonawcę wrocławskiego stadionu - firmy Max Boegl. Odpowiedzialny w magistracie za przygotowania do Euro 2012 Michał Janicki twierdzi jednak, że spółka Wrocław 2012 dobrze wiedziała o tym fakcie. Pan Speck współpracował w przeszłości także z Alpine Bau – również startującym w przetargu. Janicki zapewnia jednak, że osoba ta została całkowicie wyłączona z postępowania przetargowego.
Kwestia tego kto wykona stadion, nie jest jedynym tematem, jaki wypłynął w odniesieniu do tej inwestycji w ostatnich tygodniach. Okazuje się bowiem, że kwota na jaką opiewają oferty w przetargu nie jest choćby zbliżona do tej, która oznacza rzeczywiste koszty wybudowania obiektu. Jak ustaliła Gazeta Wyborcza w cenie podanej przez konsorcjum Maxa Boegla nie uwzględnione zostały niezbędne materiały konieczne do uruchomienia stadionu specjalistyczne kable, światłowody i przewody elektryczne a także urządzenia nagłaśniające, wielkoformatowe telebimy, elektroniczne tablice informacyjne i monitory LCD. Pozycje te zostały wyłączone z przetargu na generalnego wykonawcę i miasto ogłosi na nie osobne postępowania. Kable i przewody mają być kupione w połowie tego roku. Nagłośnienie, tablice i monitory w przyszłym. A na przełomie lat 2010 i 2011, kiedy budowa będzie zmierzała ku końcowi, ogłoszony zostanie przetarg na system centralnej klimatyzacji. Same zakupy sprzętu, według wstępnych kalkulacji sporządzonej przez spółkę Wrocław 2012, mogą pochłonąć nawet 40 mln zł. Zgodnie z zapewnieniami przedstawicieli spółki Wrocław 2012 kwota, na którą opiewa oferta zawiera koszty instalacji materiałów i sprzętu. Powstaje pytanie dlaczego miasto zdecydowało się na wyłącznie istotnych dla budowy elementów z samego przetargu. Na postawiony przez Gazetę Wyborczą zarzut chęci ukrycia rzeczywistych kosztów budowy stadionu Michał Janicki – pełnomocnik Prezydenta Wrocławia ds. Euro 2012 odpowiada, że zabieg taki ma na celu z jednej strony oszczędności (miasto ma szansę kupić materiały taniej niż prywatna firma), z drugiej zaś dbałość o nowoczesność stadionu. W tym drugim przypadku chodzi o to, żeby instalowany na obiekcie był sprzęt jak najnowocześniejszy. Część kosztów mogłyby wziąć też na siebie firmy go dostarczające na zasadzie umowy sponsorskiej. Takie rozmowy prowadzono już m.in. z Boschem i Siemensem. Na pytanie ile będą wynosić całkowite koszty budowy stadionu, z uwzględnieniem nie tylko kwoty przetargu, ale też kosztów, które dopiero mają być poniesione, oraz tych które już miasto wydało (projekt i przygotowanie działki pod budowę. W sumie ok. 50 mln. zł) Michał Janicki wymienił kwotę
Sporo wrzawy medialnej wywołała też sprawa ogłoszenia przez spółkę Wrocław 2012 przetargu na leasing operacyjny trzech aut – dwóch typu SUV i jednego, które miało być przeznaczone dla prezesa – luksusowo wyposażonej limuzyny. Bardzo wyraźnie zostały sprecyzowane wygania techniczne: Wymiary co najmniej
Kolejnym z ważnych punktów wrocławskich przygotowań do Euro 2012 jest kwestia rozbudowy wrocławskiego lotniska. Dzięki określeniu na początku lutego przez Komisję Europejską zasad wsparcia finansowego dla lokalnych lotnisk, wrocławski port może liczyć nawet na 128 mln zł dofinansowania. Środki te byłyby wykorzystane na budowę drugiego terminala, który pozwoliłby zwiększyć przepustowość lotniska do 3,5 mln pasażerów rocznie. W połowie marca mamy poznać wykonawcę robót. Projekt nowego terminala wykonała ta sama pracownia, która zaprojektowała wrocławski stadion – JSK Architekci. Zgodnie z harmonogramem prace mają rozpocząć się wiosną tego roku, a zakończyć w 2011 r. Przebudowa lotniska obejmuje też modernizację płyty, pasów do kołowania, oraz infrastruktury obsługującej samoloty. Można jednak dostrzec spore rozbieżności w ocenie prac na lotnisku. Z jednej strony Wrocław jest chwalony za postępy w pracach i szczegółowe plany rozbudowy portu lotniczego przez Najwyższą Izbę Kontroli, z drugiej zaś, inspektorzy UEFA wyrażają zaniepokojenie tym, że jak dotychczas nie udało się poza etap planowania wyjść. Sytuacja wydaje się trudna do rozwikłania. Gazeta Wyborcza powodów stagnacji w pracach nad rozbudową i modernizacją lotniska dopatruje się w politycznej karuzeli stanowisk w jego zarządzie trwającej od ładnych kilku lat. Pilnujemy Euro 2012 będzie uważnie śledzić dalszy rozwój wydarzeń – tym bardziej, że lotnisko o odpowiednim standardzie jest dla organizacji mistrzostw równie istotnym elementem infrastruktury co stadion, czy hotele.
Sporo dzieje się także wokół kolejnej z ważnych inwestycji powiązanych z Euro 2012, systemem Tramwaj Plus. Jak już informowaliśmy finansowanie projektu zostało w ramach wygospodarowywania pieniędzy na budowę stadionu, przeniesione ze środków miejskich na barki MPK. MPK, które na realizację projektu będzie musiało wziąć kredyt. Równolegle jednak trwały przetargi na m.in. dostarczenie tramwajów. Na początku grudnia informowaliśmy o tym, ze oferty złożone w przetargu okazały się znacznie droższe niż szacunki miejskich urzędników. W pierwszych dniach lutego miasto rozstrzygnęło przetarg przyjmując wartą 263,75 mln zł ofertę Skody na dostarczenie 28 tramwajów. Jeśli projekt uda się zrealizować terminowo pierwsze pojazdy szybkiego systemu komunikacji miałyby wjechać na ulice Wrocławia pod koniec roku 2010. Skoda dostarczałaby wagony sukcesywnie, do października 2011. Równolegle trwają prace nad przebudową torowisk na trasach, które mają zostać objęte programem. Tramwaj Plus to projekt szybkiego tramwaju miejskiego, który nie wymagał by pętli (mając drzwi z obu boków i kabiny kierowcy z obu stron) i poruszał się po mieście zatrzymując tylko na przystankach – na wszystkich skrzyżowaniach dzięki systemowi czujników zawsze miałby „zielone światło”.
Wyraźne opóźnienie można zauważyć w planach modernizacji wrocławskiego Dworca Głównego PKP. Prace powinny trwać już od kilku miesięcy, jednak, jak zauważa Gazeta Wyborcza, PKP wciąż nie posiada jeszcze nawet projektu wykonawczego. Jedyną rzeczą, jaką PKP udało się osiągnąć w związku z remontem jest rozpisanie i rozstrzygnięcie konkursu na koncepcję architektoniczno-urbanistyczną rewitalizacji budynku. Wygrała go pracownia architektoniczna Grupa 5, która mimo powierzenia jej tego zadania, nie rozpoczęła jeszcze prac nad projektem. Przedstawiciele PKP opóźnienia tłumaczą tym, że w związku z zabytkowym charakterem dworca konieczne jest wykonanie wielu ekspertyz. Grupa 5 ma opracować projekt do końca czerwca, a same prace budowlane mają potrwać od początku 2010 r. do początku 2012 r. . Przetarg na wykonawcę remontu ma jednak zostać rozpisany dopiero we wrześniu. Czy oznacza to, że kolejna z ważnych inwestycji związanych z Euro jest zagrożona? Jest tego duże prawdopodobieństwo. Tym bardziej, że PKP dysponuje na cel remontu jedynie około 120 mln zł, resztę planując zdobyć ze środków unijnych. A tego typu procedury trochę jednak trwają…
Na tym kończymy krótkie podsumowanie ostatnich wydarzeń związanych z przygotowaniami do Euro 2012 we Wrocławiu. Zapraszamy do śledzenia Pilnujemy Euro 2012!
Źródła: Gazeta Wyborcza Wrocław, POLSKA/Gazeta Wrocławska, Polskie Radio Wrocław, Wrocław 2012, www.citywroc.info
Grafiki: Wrocław 2012, www.wroclaw.pl
Maciej Rybicki – koordynator Pilnujemy Euro 2012 we Wrocławiu
Wobec zmagającej się perspektywy kryzysu gospodarczego rząd próbuje znaleźć skuteczne drogi stymulowania gospodarki. Zwrócił przy tym uwagę na nowatorskie rozwiązania inwestycyjne w infrastrukturę pożytku publicznego – partnerstwo publiczno-prywatne.
Partnerstwo publiczno-prywatne to przedsięwzięcie o charakterze użyteczności publicznej prowadzone przez współpracujące podmioty prywatne i publiczne, przy wzajemnym zaangażowaniu instytucjonalnym i kapitałowym oraz (mniej lub bardziej) solidarnym podziale korzyści i ryzyka z niego wynikających.
Inwestycje te mają charakter długookresowy, ale ponieważ często odbywają się w warunkach ograniczonej konkurencji, ryzyko z nimi związane jest mniejsze niż w innych sektorach gospodarki. Ponadto inwestycje te często są dodatkowo objęte gwarancjami publicznymi. Stanowi to bardzo duży atut rozwiązań PPP w czasach kryzysu, gdy zaufanie do rynku, a w konsekwencji skłonność do zainwestowania w nowe przedsięwzięcia, maleje.
Zaletą PPP polega także na tym, iż modele współpracy w ramach PPP można elastycznie dostosować do potrzeb danego przedsięwzięcia z korzyścią dla zaangażowanych podmiotów publicznych i prywatnych oraz dla beneficjentów przedsięwzięcia. Ustawa z dnia 19 grudnia 2008 r. o partnerstwie publiczno-prywatnym oraz ustawa z dnia 9 stycznia 2009 r. o koncesji na roboty budowlane lub usługi uprościły wcześniejsze rozwiązania prawne, chroniąc przy tym najważniejsze interesy publiczne. Stanowią ponadto wyraźny sygnał ze strony rządu – zielone światło administracji publicznej – dla aktywnego zaangażowania się podmiotów publicznych i prywatnych w wspólne przedsięwzięcia gospodarcze o charakterze użyteczności publicznej na poziomie gminnym, regionalnym i krajowym.
Dr Marian Moszoro, wykładowca WSB-NLU w Nowym Sączu oraz IESE Business School w Barcelonie, były Wiceminister Finansów, ekspert i autor wielu publikacji w zakresie partnerstwa publiczno-prywatnego.
Według nieoficjalnych informacji podanych 5.01 przez Gazetę Wyborczą, to nie zwycięzca przetargu konsorcjum Mostostalu i J&P Avax wybuduje stadion we Wrocławiu. Komisja przetargowa rozpatrzyła pozytywnie protest wniesiony przez firmy Max Boegl i Budimex Dromex i to one wydają się mieć w chwili obecnej większe szanse na zostanie generalnym wykonawcą stadionu. Powodem były istotne błędy znalezione przez prawników firmy Max Boegl w dokumentacji przetargowej konsorcjum Mostostalu i J&P Avax.. Problemem może okazać się jednak znalezienie w budżecie miasta kolejnych 25 mln zł – o tyle bowiem droższa od oferty Mostostalu jest opiewająca na 755mln zł oferta firm Max Boegl i Budimex Dromex.
Konsorcjum Mostostalu i J&P Avax ma jeszcze prawo odwołać się do komisji przetargowej. Powoduje to, że wciąż nie wiemy nie tylko kiedy ruszą prace budowlane, ale także tego kto je będzie prowadził.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
Maciej Rybicki – koordynator Pilnujemy Euro 2012 we Wrocławiu
Pożegna się z reprezentacją? Pożegna – prawie na pewno. Do niedawna ino chodziły o tym słuchy. Chodziły chyłkiem i nieśmiało słuchy wątłe jak u wygłodzonego szaraka, i jakby swoją wątłością zawstydzone. Teraz te słuchy urosły, przytyły i jako rzetelnie uzasadnionym prognozom już im nie wypada niepozornie dreptać, lecz raczej wozić się z pyszna limuzynami klasy executive. Choć Święta dawno za nami, wesołą nowinę bracia słuchajcie. Zgoda, niekoniecznie wesołą. Ale, bracia kibice, słuchajcie. Ten Holender to będzie latający Holender. Bo wyleci. Lato dla wielu gatunków oznacza czas wędrówek – z okolic, gdzie żar dziki i już wprost nie do wytrzymania, w strony o bardziej umiarkowanym klimacie. W strony, gdzie bujne ziele się ściele. Wyleci więc. A jeśli nawet nie wyleci, to odleci.
Jasne już, kto cieszy się z tego domniemanego odlotu jako pierwszy. To pracownicy redakcji dużych dzienników obarczeni niewdzięcznym zadaniem wymyślania tytułów. Tytułów chwytliwych, takich, które przykują uwagę internauty. I tego internauty, co mu w głowie tylko gołe cycki, piwnymi oparami zasnute (wedle klasycznej charakterystyki pewnego polityka, biegłego w najnowszych technologiach), i tego, co ma mózgowie nieodrętwiałe, a witryny takiego czy innego dziennika odwiedza na przykład wówczas, gdy akurat szef mu nie gdera nad uchem. Jak tym specom od tytułów teraz łatwo! Starczy najbanalniejszą w świecie notatkę o wyjeździe polskich piłkarzy na zgrupowanie reprezentacji zatytułować Benhakker czekał w Amsterdamie – by już być pewnym odpowiednio wysokiej liczby czytelników. „Aha, poleciał frajer do prezesa Ajaxu, ale go tam olali, bo se nawet w Polsce nie poradził” – pomyśli piwolubny cyber-erotoman, widząc taki tytuł, a nie znając treści artykułu (pomyśli tak, rozpierany oczywiście przez Schadenfreude – choć akurat słowa tego ani zna, ani rozumie). „Aha, Grzegorz zapowiedział publicznie, że zaprosi trenera na rozmowę, a teraz milczy i jak stary aparatczyk pokazuje mu, kto tu rządzi” – pomyśli przed lekturą kibic kształcony i wobec PZPN niechętny z przyczyn fundamentalnych. Gdy obaj czytelnicy dobrną do końca notatki, dowiedzą się, na kogo i dlaczego (why) czekał Leo. Otóż w Amsterdamie piłkarze lecący z Okęcia najzwyczajniej w świecie przesiedli się do innego samolotu. Tam dołączył do nich trener. Czekał więc, a jakże. Może nawet nerwowo podrapywał podbródek i nucił pod nosem „Lato wszędzie” Formacji Nieżywych Schabuff.
Tak pomyślane prasowe tytuły i tak pomyślane komunikaty czytam z niesmakiem (ja, niżej podpisany; nie wiem, jak piwożłop i kibic biurowy). Przykład pochodzi z poniedziałkowego wieczora (2 lutego 2009) i witryny www.dziennik.pl, ale nietrudno przytoczyć wiele podobnych. Mętna sytuacja cudzoziemskiego trenera, człowieka, któremu polska piłka co nieco zawdzięcza, a na którego łypią spode łba, prychają i parskają osoby – mówiąc najdelikatniej – nieco mniejszych zasług, to oczywiście sensacja w zarodku. Gdy Człowiek Roku 2007 tygodnika „Wprost”, obwoływany wciąż i wciąż, bez żadnej miary i ku jego własnemu zakłopotaniu, mężem opatrznościowym polskiej piłki, uparcie obsadzany w roli „celebryta”, po letnim turnieju osądzany bezpardonowo, odejdzie ze stanowiska, to będzie Temat. Już teraz da się ten Temat dosiąść i kawałek na nim ujechać. Już teraz da się ten Temat rozgrywać, by portalowi „podnieść słupki”, te, którymi się interesują reklamodawcy. A nad tym, że Benhakker służy jakiejś części piłkarskiego środowiska za zastępczy obiekt lęku i nienawiści – gdy tym rzeczywistym jest wrocławska prokuratura – łatwo przejść do porządku.
Powtarzam więc: brzydzi mnie barbarzyńskie, czysto komercyjne wykorzystywanie sprawy skomplikowanej i wymagającej od dziennikarza taktu. Protestuję przeciw sprowadzaniu problemów Benhakkera do poziomu plotki, do poziomu banału. Różnice kulturowe między holenderskim trenerem a „zasłużonymi działaczami”, strukturalne i instytucjonalne blokady rozwoju polskiego futbolu i zagadnienia pochodne nie zasługują bowiem na postawienie w jednym szeregu na przykład z matrymonialnymi perypetiami pewnego londyńczyka, który sobie swoje życie właśnie teraz zapragnął „uporządkować”. Pewnych rzeczy po prostu nie mówić lub robić publicznie nie wypada – co godzi się przypomnieć i londyńczykowi, i dziennikarzom.
Damian Strzeszewski w ramach Pilnujemy Euro 2012
To i z nagła huknęli w instrumenty obertasa, że mróz przeszedł kości…” – pisał Władysław Reymont o muzykantach na weselu Macieja Boryny. Dobrze pisał, bo i Nobla dali. W poniedziałek wrocławska orkiestra, nieźle chyba nastrojona, ta, w której występ z drżącą trwogą wsłuchują się starzy wyjadacze od piłki kopanej, też huknęła z nagła. Huknęła nie obertasa, ale R…ssa, ober-zawodnika z Bułgarskiej, żywą legendę „Kolejorza”. Reszta się zgadza: użyto instrumentów, tych przewidzianych prawem – jak zatrzymanie, doprowadzenie na przesłuchanie – i mróz przeszedł kości. Kibiców, komentatorów. Nobla po tym nie ma, jest kac. Moralny. Rozległy jak kubatura, powiedzmy, 108 bramek.
Jeśli przy – wcale licznych – wcześniejszych zatrzymaniach nieraz błąkała się koło duszy komentatora złośliwa satysfakcja (niekoniecznie pokaźna, raczej taka, jak mały głód, który dopada nieszczęśnika w jednej z reklam o tematyce nabiałowej), to akurat poniedziałkowy epizod wywoływał raczej szczere zasmucenie. Negatywnym bohaterem dnia stał się wszak piłkarz kulturalny, ujmujący, na serio lojalny wobec swojego klubu (to się tym nielicznym pamięta nawet po zakończeniu kariery), nigdy chyba nie spudelkowiały i nie skozaczkowany (pozdrawiamy Radzia, pozdrawiamy Dodzię, pozdrawiamy Mielno), wydawałoby się wręcz – prostolinijny. Budził sympatię. Więcej: budził sympatię dla Lecha. Donośnie manifestowana więź szalikowców z „Reksiem” to była mocna rzecz.
W pierwszy poniedziałek lutego 2009 nad Bułgarską napłynęły aż dwie ponure chmury. Oprócz sensacyjnego zatrzymania (chmura większa) humor popsuł zapewne Lechitom artykuł w „Gazecie Wyborczej” (chmura mniejsza) – o dość swoiście zorganizowanych kibicach, o ich „ustawkach”, „haraczach” ściąganych od kibiców przy okazji meczów wyjazdowych i innych osobliwościach. Nazajutrz dobiła chmura trzecia – policja aresztowała Waldemara K., innego piłkarza Lecha. Ktoś będzie musiał solidnie popracować nad wizerunkiem klubu. Ktoś będzie musiał zadbać o to, by Europejczycy szukający online informacji o jednej z aren turnieju 2012 nie natrafili na doniesienia brzmiące z azjatycka. I by nadwiślanom Poznań kojarzył się jedynie z gospodarnością dobrze pojętą. Piszę to mniej więcej bezinteresownie – jako kibic na dobre i złe drugoligowego OKS Startu, ale i jako człek w popularnej piłkarskiej grze komputerowej zazwyczaj grający „Kolejorzem”.
Wielu pewnie osądzi „Reksia” wyrozumiale, ze względu na wspomniane wyżej przymioty. Byłoby jednak dobrze w sposób trzeźwy i surowy wyciągnąć z tej lekcji naukę. Byłoby dobrze przy tej zawstydzającej okazji uzmysłowić sobie, jak dramatycznie skorodowała polski futbol logika piłkarskiego pokera. Jak dramatycznie, skoro niechlubną rolę przyszło odegrać nawet komuś takiemu jak Piotr R. Przy zachowaniu wszelkich proporcji, podkreślam mocno: przy zachowaniu wszelkich proporcji, przypadek poznański kojarzy się ze skandalami lustracyjnymi. Pamiętamy przecież: jedną z dotkliwszych satyr na peerelowską stagnację, film „Rejs”, wyreżyserował Marek Piwowski, w dokumentach esbeckich występujący pod nieco inną nazwą własną. Nawet on… Skandale miewają siłę uzdrawiającą. Wystarczy czasem, by odpowiednio mocno wstrząsnęły świadkami.
Damian Strzeszewski w ramach projektu Pilnujemy Euro 2012
Ekipa Pilnujemy Euro 2012 przygląda się nie tylko piłkarskim wydarzeniom sportowym. Wczoraj w nocy miał miejsce jeden z najważniejszych odbywających się corocznie sportowych spektakli na świecie, finał rozgrywek ligi futbolu amerykańskiego NFL – krótko mówiąc Super Bowl. Mecz był niezwykle zacięty, emocje sięgały zenitu do ostatnich sekund co zagwarantowało doskonałą zabawę oglądającym i mimo późnej pory nie pozwoliło zasnąć. W tegorocznym (oznaczonym numerem XLIII) Super Bowl tryumfowała ekipa Pittsburgh Steelers, pokonując Arizona Cardinals 27:23. MVP został wybrany Santonio Holmes, którego doskonałe odbiory podań Bena Roetlihsbergera w ostatnich minutach meczu zapewniły ekipie z Pittsburgha zwycięstwo. Futbol amerykański jest co prawda w Polsce wciąż postrzegany jako sport dość egzotyczny, ale widać jak jego popularność wyraźnie rośnie. Mamy dynamicznie rozwijającą się ligę, niektóre stacje telewizyjne pokazują transmisje meczów zza oceanu, a dostęp do sprzętu jest coraz łatwiejszy. Warto się futbolem amerykańskim zainteresować – choćby dla takich spektakli jakim było XLIII Super Bowl. Kolejne – już za rok!
Maciej Rybicki – koordynator Pilnujemy euro 2012 we Wrocławiu
Zdjęcie: nfl.com
My tj. Warsztaty Analiz Socjologicznych (www.warsztaty.org) staramy się na zagadnienia związane z polską piłką patrzeć długofalowo i dlatego
prowadzimy projekt monitoringu przygotowań do Euro 2012 pod adresem: www.pilnujemyeuro2012.
w ramach projektu prowadzimy także działania edukacyjne i aktywizacyjne
Zachęcamy do wsparcia projektu Pilnujemy Euro 2012, z góry dziękujemy za pomoc! Darowizny można przekazać, dokonując dobrowolnych wpłat na konto: