Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lwów. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lwów. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 czerwca 2010

We Lwowie będzie jedna oficjalna strefa kibiców

Przed piłkarskimi mistrzostwami Europy 2012 we Lwowie powstaną cztery tzw. strefy kibiców, ale tylko jedna z nich, na Prospekcie Wolności w centrum miasta, będzie miała oficjalny status i autoryzację UEFA - poinformował Oleg Zasadny z lwowskiej Rady Miasta.

W centrum planuje się jeszcze dwie strefy - na lwowskim Rynku i na placu, gdzie znajduje się pomnik Iwana Franko. Czwartą zaplanowano na terenie największego kompleksu mieszkaniowego Sychiw. Organizatorzy przewidują, że wszystkie cztery będą mogły pomieścić około 70 tysięcy kibiców.

Dyrektor departamentu "Euro-2012" Lwowskiej Rady Miejskiej Oleg Zasadny wyjaśnia, że pozostałe strefy kibica, poza oficjalną na Prospekcie Wolności, będą ewentualnie wykorzystane w wypadku bardzo dużego zainteresowania fanów. Trwają prace nad planami optymalnego funkcjonowania tych punktów, z wykorzystaniem doświadczeń z "próbnej fan zony", która powstała we Lwowie, na placu Iwana Franki, z okazji odbywających się w RPA piłkarskich mistrzostw świata. Fan Park mundialu, mogący pomieścić pięć tysięcy osób, otwarty został 11 czerwca i czynny będzie przez miesiąc, do zakończenia mistrzostw świata.

Na terytorium Fan Parku, oprócz oglądania meczów na dużym ekranie, o rozmiarze 6 na 8 metrów, można pograć w mini-piłkę nożną, pomalować się w strefie face-artu, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie przy interaktywnych banerach, spróbować swych sił w wirtualnej grze "Precyzyjny strzał". Porządku pilnuje 75 wolontariuszy, a milicja ma interweniować tylko w wyjątkowych przypadkach.

Lwowski Fan Park jest równocześnie poligonem doświadczalnym dla wszystkich służb, które będą zaangażowane podczas EURO 2012. Doświadczenia zdobywają w tej sposób wolontariusze, służby porządkowe, medyczne, transportowe, a także handlowcy, którzy otworzyli tam szereg punktów gastronomicznych i małych sklepików.

Ze względów bezpieczeństwa organizatorów strefy dla kibiców zabronili wnoszenia na jej teren niebezpiecznych przedmiotów a przy wejściu przeprowadzana jest kontrola. Na terenie Fan Parku nie prowadzi się sprzedaży napojów alkoholowych, a osoby będące pod wpływem alkoholu nie są wpuszczane.

źródło: www.pl2012.pl

poniedziałek, 23 lutego 2009

Oby tylko we Lwowie.

W branżę samochodową. W branżę rozrywkową. W branżę reklamową. W branżę budowlaną. Bitny ten kryzys, bo we wszystkie te branże, i jeszcze w parę innych, uderzy. Każdy z tych ciosów nietrudno przełożyć na konkretne liczby – choćby tylko zwolnionych pracowników, choćby tylko zaprzepaszczonych planów osobistych tych ludzi. Skłania to do powściągliwości w ubolewaniach nad mniej dramatycznymi skutkami ekonomicznego załamania. Choć jednak mądrze radził wieszcz (pamiętają Państwo, który wieszcz?): „Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy”, takie zdarzają się róże, nad których marnym losem warto się poużalać.

Gdy ogłoszono, że to Polska i Ukraina zorganizują mistrzostwa w 2012 roku, zapanowała radość powszechna. Tak powszechna, że poczuli się w obowiązku komentować ją politycy, historycy idei, dziennikarze od kopaniny nieboiskowej (znaczy: komentatorzy polityczni) – każdy, kto tylko głos wydawać publicznie musi bądź lubi. Cóż mieli do powiedzenia ci akurat, którzy wiedzą o futbolu tyle, że piłka jest okrągła, a bramki są dwie (a trzecia bramka wisi w powietrzu – jak dodają wyznawcy zydorowszczyzny, szpakowszczyzny i wyznań pochodnych)? Wywodzili zgodnie, że wspólne przedsięwzięcie posłuży zacieśnieniu więzi między Polską a Ukrainą, że będzie wręcz kolejnym, ważnym etapem w realizacji testamentu politycznego ludzi tej miary, co Jerzy Giedroyc. Mówili co najmniej tak mądrze, jak Słowacki o różach w ogniu. Zapewne wielu – a w każdym razie niżej podpisanemu – przyszło do głowy, że na przekór turniejowym obyczajom, nakazującym urządzać finały EURO w stolicy państwa, warto by było tym razem na najważniejszy mecz zaprosić kibiców do Lwowa. Do miasta, które jak mało które tchnie duchem Europy Środowo-Wschodniej – przez wieki wielonarodowej, przez dziesięciolecia maltretowanej sowieckim absurdem. Do miasta, które dowodzi, że Ukrainy nie trzeba szukać poza rogatkami Europy i że do twarzy Ukrainie w poamarańczowym. Do jedynego miasta, w którym Polakom dano urzeczywistniać w szerszej skali ich własne pomysły na nowoczesną metropolię, po swojemu przełamywać architektoniczne rygory stylów historycznych i przemierzać drogę ku modernizmowi (a w czasach taniej masowej turystyki miejskiej ma swój ciężar gatunkowy). Krótko mówiąc, do miasta tyleż ukraińskiego, ile polskiego – co wolno stwierdzać, nie gwałcąc żadnych uzasadnionych norm politycznopoprawnościowych.

O złoto dwie najlepsze drużyny powalczą, jak wiadomo, w Kijowie. Dla Lwowa przewidziano mecze mniejszej rangi. Tak zapowiadano, nim nadszedł kryzys. Teraz nie ma pewności, czy w dawnej galicyjskiej metropolii rozegrany zostanie jakikolwiek pojedynek. Zmieniają się ponoć proporcje państwowych dotacji dla poszczególnych ukraińskich miast, akurat we Lwowie materia stawia silniejszy opór, niż gdzie indziej.

Powie ktoś: przecież polski rząd i polska federacja doceniają chyba symboliczny potencjał, jaki tkwi w międzynarodowej współpracy przy organizacji mistrzostw. Rozumieją chyba, jak doskonałą konkretyzacją wzniosłej opowieści o zgodnym współdziałaniu na zrębach pojednania może być lwowskie przedsięwzięcie; doskonałą – bo chyba jedyną dziś wyobrażalną. Mogą zatem skutecznie nakłonić Ukraińców, by tego akurat miasta kryzys nie wypchnął na bocznicę. Mogą? Pewnie mogą. Pewnie mogą też usłyszeć: a co wam po Lwowie, jeśli i tak nie zdążycie dociągnąć dwupasmówki do Hrebennego – czy do któregokolwiek innego punktu polsko-ukraińskiej granicy.

Odpukać w niemalowane, oby tylko lwowianom się udało. To ważny element projektu. To ważne ogniwo łańcucha znaczeń, znaczeń cennych, niezależnie od kursu złotego i hrywny.

Damian Strzeszewski, w ramach projektu społecznego 2012