piątek, 4 grudnia 2009

Galopujący Major w ramach projektu Pilnujemy Euro 2012

Gdy się czyta znakomity reportaż Rafała Steca o szkółce La Masia, serce kibicowi krwawi. Czemu w Polsce, kraju gdzie piłka jest sportem narodowy, nie ma choćby jednej szkółki, która potrafiłaby się dorobić choćby kilku graczy na miarę Ligi Mistrzów. Nie mówię już klasy światowej, ale choćby takich, którzy wiosną grają, a nie siedzą na ławce klepiąc po plecach Cristiano Ronaldo. Stefan Szczepłek, który nad kibicami z III RP, ma tę przewagę, że pamięta czasy gdy nie tylko byliśmy chłopcami do bicia, twierdzi, że nigdzie na świecie nie rodzi się tyle talentów piłkarskich co w Polsce i byłej Jugosławii. Tylko co z tego, skoro nawet jeśli się talent do juniorów przebije, to nikt nie będzie potrafił go do seniorskiej drużyny odpowiednio wprowadzić. Znany to problem i, rzecz jasna, nie odkrywam tutaj żadnych rewelacji. Według jednych nie ma ratunku, według drugich ratunkiem jest tylko emigracja. Tyle, że jak mówi, choćby trener z La Masia, priorytetem są gracze z Katalonii, no chyba że się trafi talent wybitny. Albo Kameruńczyk Eto’o sprowadzi swoich rodaków.

Tymczasem to właśnie zdolni juniorzy mogliby być objawieniem na Euro 2012. Prawdę powiedziawszy, znakomita większość tych, co grali za kadencji Leo, co miała do osiągnięcia, to osiągnęła i jeśli mamy na czymś budować przyszłość, to właśnie na młodzieży. Co prawda Franciszek Smuda, jak każdy nowy selekcjoner, będzie eksperymentował, ale i tak wiadomo, że wróci do tych samych nazwisk. Bo innych nie ma, a nie ma, bo kluby z młodymi graczami nie chcą eksperymentować. To ponoć mało opłacalne, przynajmniej w krótkiej, doraźnej perspektywie. Dlatego by przełamać to błędne koło proponowałbym, utworzenie (wykupienie) odrębnego piłkarskiego klubu w ekstraklasie, którego jedynym zadaniem byłoby oswajanie młodzieży z seniorską piłką. Czyli coś jak utworzenie specjalnych banków, które miałyby skupować „złe długi”, tyle że zamiast skupowania długów, wypożyczałoby się młodych utalentowanych zawodników. Rzecz jasna, dokupiło by się paru doświadczonych graczy, od których młodzi mogliby się uczyć i w ten sposób problem debiutu by zniknął. Ideałem byłoby gdyby ten klub, finansowany przez państwo, albo samorząd, byłby trenowany przez Franciszka Smudę, gdyż w ten sposób młodzi wiedzieliby co będą grać na Euro. Jeśli bowiem wolny rynek piłkarski nie potrafi skłonić menadżerów do inwestowania w młodzież, to być może ciężar ten przyjąć powinno na siebie państwo. A zapowiadany piłkarski okrągły stół byłby dla tego pomysłu idealnym forum uzyskania poparcia.

Od Zespołu Pilnujemy Euro 2012
- tym tekstem Galopujący Major po raz pierwszy gości w projekcie Pilnujemy Euro 2012. Zapowiedział co miesięczną obecność na co liczymy. Dziękujemy i serdecznie pozdrawiamy.
Gratulujemy zwycięstwa Barcelony w ostatnim meczu z Realem ;)

Publicystyka Galopka na co dzień pod adresem: http://galopujacymajor.blox.pl/html

1 komentarz:

Unknown pisze...

Sportem narodowym? Hmmmm, miałbym wątpliwości. Owszem, jest popularna, ale jak zmierzyć czy jest sportem narodowym? Liczbą osób uprawiających? Liczbą widzów na meczach? Liczbą kibiców przed telewizorami? Liczbą osób umiejących odpowiedzieć co to jest piłka nożna?

Spotkań siatkarskich nie oglądają może takie tłumy jak piłki nożnej (bo i nie ma hal tak dużych jak stadiony), ale gdyby przyjąć wskaźnik % wypełnienia hal to możliwe, że byłby wyższy. Sukcesy międzynarodowe są, liga należy do najsilniejszych na świecie. Transmisje tv gromadzą całkiem sporą widownię. Co więcej ludzie potrafią kibicować i się nie tłuc, niesamowite. A i w czasach szkolnych każdy chyba w siatkówkę grał.

Żużel być może jest "sportem małych miasteczek", ale stadiony są pełne, liga najsilniejsza na świecie, a i sukcesy międzynarodowe są. Choć sport jest hermetyczny, bo kibic może dopingować, ale już nie może amatorsko sobie pojeździć.

Stwierdzenie "piłka nożna jest sportem narodowym" brzmi niemal jak "katolicki system wartości jest jedynym obowiązującym w Polsce".