sobota, 14 marca 2009

Perypetii wokół budowy wrocławskiego stadionu ciąg dalszy

Wiele wskazuje na to, że czekają nas kolejne opóźnienia przy budowie stadionu na wrocławskich Maślicach. Zaplanowane na środę (18.03) podpisanie umowy na budowę z konsorcjum Mostostalu i J&P Avax może nie dojść do skutku. Przegrana w przetargu firma Max Boegl postanowiła złożyć do wrocławskiego sądu okręgowego skargę na decyzję Krajowej Izby Odwoławczej. Przypominamy, iż to decyzja KIO zdecydowała o odrzuceniu protestu Maxa Boegla, a zatem potwierdzała zwycięstwo Mostostalu w przetargu. Złożenie sprawy do sądu nie ma co prawda wpływu na procedurę podpisania umowy – miasto może to zrobić, wiąże się z tym jednak pewne ryzyko. Sąd nie będzie rozpatrywał odrzuconej przez KIO skargi Maxa Boegla jedynie pod względem formalnym (tak jak zrobiła to KIO), ale także pod względem merytorycznym. Może to oznaczać, że decyzja sądu będzie się różnić od decyzji KIO. Jeśli miasto zdecydowałoby się podpisać kontrakt z Mostostalem, a następnie okazałoby się, że Max Boegl wygrał proces mogłoby to oznaczać dla miasta kilka scenariuszy: albo konieczność wypłaty odszkodowania dla Maxa Boegla, albo konieczność rozwiązania umowy z Mostostalem i podpisania nowego kontraktu z Maxem Boeglem. Od decyzji sądu nie przysługuje bowiem, ani odwołanie, ani kasacja. W wersji pesymistycznej włodarze miasta mogą poczekać z podpisaniem kontraktu z Mostostalem 30 dni – tyle bowiem czasu ma sąd na wydanie orzeczenia. Jest to jednak termin ustawowy i sprawa w praktyce może się znacznie przeciągnąć w czasie. Decyzję o tym co zrobi miasto, ma po analizie ryzyka podjąć prezydent Rafał Dutkiewicz.

To jednak nie koniec problemów związanych z budową stadionowo-komunikacyjnego kompleksu na Maślicach. W ostatnich dniach media podniosły sprawę niejasnego statusu gruntów na których ma stanąć stadion i tzw. Węzeł Drzymały, czyli miejsce w którym mają spotykać się zjazd z Autostradowej Obwodnicy Wrocławia, pętla Tramwaju Plus i część stadionowego parkingu. Okazuje się bowiem, że jedna z działek na których zlokalizowane mają być elementy Węzła Drzymały, ciągle znajduje się w rękach prywatnych. Za niewiele większy niż hektar teren, wraz ze znajdującymi się na nim obiektami miasto oferuje pani Danucie Krzywdzie 5,5 mln zł. Ona jednak na tą cenę nie chce się zgodzić, żądając o 2 mln więcej. Spór dotyczy w dużej części wyceny obiektów, a także tego, iż na tym terenie znajduje się dom i hodowla kwiatów, z której pani Krzywda się utrzymuje. Prawnicy właścicielki terenu twierdzą, że ich klientka jest przez miasto zastraszana wywłaszczeniem. Potwierdzają, też, że jeśli miasto nie przystanie na warunki pani Krzywdy, będą starali się blokować inwestycje związane z Euro 2012. Dopóki kwestia tej działki (a także sąsiadującej – wycenianej przez właściciela na 14 mln zł, w sytuacji, gdy miasto jest skłonne zapłacić co najwyżej 3 mln) nie zostanie rozstrzygnięta, nie mogą ruszyć inwestycje związane z budową Węzła Drzymały zaplanowane na drugą połowę 2009 r. W sytuacji gdy do porozumienia nie dojdzie, miasto może na mocy specustawy o Euro 2012 złożyć wniosek do wojewody o wszczęcie procedury wywłaszczenia.

Danuta Krzywda stara się także o prawo do gruntów znajdujących się na samym środku planowanego boiska. Należały one do jej ojca, który został z nich wywłaszczony w 1975 r., gdy miasto planowało postawić tam przędzalnię. Inwestycja ta jednak nigdy nie została ukończona. Zgodnie z prawem, jeśli przez siedem lat od momentu wywłaszczenia, projektowana na tym terenie inwestycja nie zostanie wszczęta, a po dziesięciu zakończona, to wywłaszczeni mają prawo do żądania zwrotu nieruchomości. Pani Krzywda rozpoczęła starania o zwrot działki już w 2003 r. Teraz to, czy ziemia należy do gminy, czy do Danuty Krzywdy ma rozstrzygnąć starostwo powiatowe w Wołowie. Urzędnicy starostwa twierdzą, że sprawa jest skomplikowana i może jeszcze bardzo długo potrwać. Urzędnicy Wrocławscy twierdzą jednak, ze sprawa jest raczej prosta i jasna. W związku z tym, ze inwestycja ruszyła, a na terenie działki stanęły budynki nie ma mowy o zwrocie gruntów, czy odszkodowaniu. Jak zapewnia przedstawiciel magistratu, Michał Janicki, miasto od dawna jest właścicielem gruntów, które zostały przekazane gminie przez Skarb Państwa, co potwierdzone jest aktem notarialnym. Ważne jest też wydane przez wojewodę we wrześniu 2008 pozwolenie na budowę stadionu.

Procedury wyjaśniające zaistniałą sytuację będą z pewnością czasochłonne. Prawdopodobnie zaangażowane będą musiały tez być znaczne środki finansowe. Powstaje w tym miejscu jedno ważne pytanie: dlaczego przez wiele miesięcy miasto zapewniało o jasnej i przejrzystej sytuacji prawnej gruntów, na którym ma stanąć stadion i towarzyszące mu inwestycje? Bo o tym, jak potencjalnie ryzykowny dla realizacji inwestycji może być niejasny stan prawny gruntów, przekonać można się było całkiem niedawno, gdy podjęto decyzję o przesunięciu drugiego terminala wrocławskiego lotniska o ponad 100 m. Ciekawe ile jeszcze takich "niespodzianek" mają dla nas urzędnicy?

Źródła: Gazeta Wyborcza
Fot.: Maciej Rybicki

Maciej Rybicki – koordynator Pilnujemy Euro 2012 we Wrocławiu

Brak komentarzy: