Z dużej chmury mały deszcz. Widmo sankcji, które FIFA i UEFA miały wyciągnąć wobec Polski za wprowadzenie kuratora do PZPN zniknęło równie szybko i nagle jak się pojawiło, choć z pewnością kosztowało wielu Polaków mnóstwo nerwów. I to nie tylko kibiców - rozdartych pomiędzy chęciami by kibicować polskim drużynom w rozgrywkach międzynarodowych a marzeniom o „przewietrzeniu” sytuacji w polskiej piłce i jasnych regułach funkcjonowania piłkarskiej centrali. Ryzyko odsunięcia Polski i Ukrainy od organizacji Euro 2012 oznaczało nerwy także dla mnóstwa inwestorów, biznesmenów i handlowców dla których Euro oznaczało szansę na spory zarobek, czy tez wreszcie dla szarego Polaka, który liczył, ze w związku z Euro będzie mógł wreszcie kiedyś się przekonać, że trasę z Warszawy do Wrocławia da się przebyć samochodem krócej niż w 10 godzin…
Na chwilę obecną widmo zawieszenia naszej federacji zostało zażegnane. Czy to oznacza, że można spać spokojnie? Nie do końca… Po pierwsze: wciąż aktualny jest argument jakiego używała UEFA grożąc ustami swego rzecznika Williama Gaillarda odebraniem nam i Ukraińcom prawa do organizacji Euro 2012 – stosunki między PZPN a polskim rządem nie są najlepsze. Choć chwilowo nie ma na tym froncie otwartej wojny, ciągle może wydarzyć się coś nieoczekiwanego, co radykalnie zmieni sytuację… na naszą niekorzyść. Po drugie: strona rządowa nie jest w pełni odpowiedzialna za wprowadzenia kuratora do piłkarskiego związku. To PKOl (na wniosek ministra sportu) kuratora wprowadził – i to on, a nie pan Mirosław Drzewiecki, może go odwołać. Po trzecie: Niezależna Komisja Wyborcza, która ma nadzorować nowe wybory w PZPN jest zjawiskiem całkiem dobrze tam znanym. Już raz (w 2007) zaznaczyła wyraźnie swoje istnienie, mając nadzorować… wybory nowego prezesa PZPN. Najlepszym podsumowaniem jej działań jest prosta konstatacja kto jest prezesem PZPN i kiedy były ostatnie wybory na to stanowisko… Po czwarte wreszcie: świadomość tego, kto na stanowisko prezesa piłkarskiego związku kandyduje (i kto ma szanse te wybory wygrać). Można się bowiem obawiać o świeżość tego „świeżego powiewu” jaki takie postaci jak panowie Kręcina czy Lato mają wnieść do PZPN zajmując stanowisko piastowane obecnie przez Michała Listkiewicza.
Do huraoptymizmu na razie nam więc daleko. Warto się w tym miejscu jednak zastanowić: jak duże ryzyko można podjąć próbując „wyczyścić” czy też „przewietrzyć” polską piłkę? O tym, że jest to konieczne przekonani są wszyscy interesujący się krajową piłka kopaną… no może oprócz paru panów z PZPN. Ale czy faktycznie za wszelką cenę? Według przytoczonego na tym serwisie sondażu 72% Polaków twierdziło, że organizacja Euro 2012 przyniesie Polsce korzyści. To dużo. Bardzo dużo… Korzyści dotkną każdego z nas – nie tylko wspomnianych przeze mnie na początku tego tekstu handlowców, czy tez użytkowników dróg. Drogi, stadiony czy sieć logistyczna na miarę dużego kraju europejskiego to coś na co bez decyzji UEFA o przyznaniu nam i Ukraińcom Euro 2012 moglibyśmy czekać chyba w nieskończoność. Teraz jest światełko w tunelu – pojawił się cel, pieniądze… także jakiś wymierny termin, kiedy można tego oczekiwać… i na kiedy trzeba zdążyć. A wszystko to w otoczce doskonałej atmosfery budowanej wokół naszej reprezentacji przez fantastycznych kibiców – jednych z najlepszych kibiców na świecie! Czy warto to wszystko ryzykować akurat w tym momencie? Ja na to pytanie nie odpowiem – muszą na nie odpowiedzieć inni. Warto chyba jednak aby pomyśleli czy aby nie można jeszcze chwilkę poczekać… jeszcze tylko chwilkę…
Maciej Rybicki, koordynator Pilnujemy Euro 2012 we Wrocławiu
Tekst wyraża prywatne poglądy autora
wtorek, 7 października 2008
Z dużej chmury mały deszcz...
Etykiety:
Euro 2012,
FIFA,
Kurator,
Maciej Rybicki,
Polska - Ukraina,
PZPN,
UEFA,
Wrocław
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz